A są one duże. PiS zobowiązał się przed związkami zawodowymi, które zebrały w tej sprawie kilka milionów podpisów, że cofnie reformę emerytalną z 2012 roku, ale po 100 dniach sprawowania władzy już nie jest takie pewne, czy będzie możliwy prosty powrót do poprzedniego wieku emerytalnego.
Jeśli chodzi o podwyższenie kwoty wolnej, to zgodnie z wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego jest ona nieunikniona. Podwyżka musi być wprowadzona do końca listopada i wszystko na to wskazuje, że rząd z tego dłuższego czasu skorzysta. Przede wszystkim po to, by policzyć, jakie wpływy do budżetu dadzą nowe podatki od banków i hipermarketów. A to może potrwać, ponieważ na efekty obowiązującego raptem od początku lutego podatku bankowego oraz wciąż projektowanego podatku od handlu przyjdzie jeszcze trochę poczekać.
I tu uwidacznia się kolejny problem rządu. Rzeczywistość pokazała, że to, co miało się znajdować w błękitnej teczce z wyraźnym napisem „Ustawy na pierwsze 100 dni", nie było wcale gotowymi projektami, które można po prostu skierować do Sejmu.
Opór materii
Przypadek podatku początkowo mającego nazywać się od hipermarketów, a który ewoluował do podatku od handlu, jest tego najlepszym dowodem i potwierdzeniem, że droga od prostego hasła wyborczego do rzeczywistości bywa nadzwyczaj kręta. I to nie dlatego, że zajmują się nią słabi prawnicy, nieumiejący przygotować projektu zgodnego zarówno z konstytucją, jak i prawem unijnym. Przede wszystkim żadnego podatku, który w dość istotny sposób będzie oddziaływał na całą gospodarkę, nie można tworzyć na kolanie, bo może się to skończyć katastrofą. A jej zwiastunem może być ubiegłotygodniowe wyjście na ulice polskich sprzedawców, którzy zmusili rząd do wycofania się z najbardziej restrykcyjnych pomysłów związanych z opodatkowaniem handlu. Za to przyjdzie rządowi Szydło długo jeszcze płacić, protest handlowców bowiem wskazał innym grupom społecznym, jak choćby szykującym się do strajku górnikom, skuteczną drogę nacisku.
PiS, bardziej niż braku pieniędzy na realizację obietnic, obawia się protestów społecznych. Dlatego rząd robi, co może, i przeznacza kolejne miliony na wypłaty zaległych wynagrodzeń dla górników, którzy także uwierzyli obietnicom PiS o postawieniu na nogi polskiego nierentownego górnictwa. A to zadanie obecnie wydaje się z tych z pogranicza cudu.