– Od komentarza jest IPN, politycy powinni się powstrzymać. W przeciwnym razie znalezisko w willi Czesława Kiszczaka będzie używane do rozgrywania bieżących spraw politycznych – mówi „Rzeczpospolitej" Bogdan Borusewicz z PO, były marszałek Senatu i legenda opozycji.
Politycy jego rady nie posłuchali. Ujawnienie przez IPN faktu, że w willi Czesława Kiszczaka znaleziono odręcznie napisane przez Lecha Wałęsę zobowiązanie do współpracy z SB, wywołało lawinę komentarzy. Najostrzejszej wypowiedzi udzielił Jan Rulewski, senator PO i były działacz podziemia. – Dziwię się tym kolegom z byłej opozycji, którzy owacyjnie witają szczura, który wybiegł z willi Kiszczaka. Może robią to, bo nie znaleźli się na pudle historii – mówił.
Poparcia byłemu przywódcy „Solidarności" udzielił Grzegorz Schetyna. – Źle się dzieje i ten festiwal ostatnich dni przyjmuję jako część scenariusza politycznego, a nie odkrywanie prawdy historycznej – mówił lider PO.
W podobne tony uderzył szef Nowoczesnej Ryszard Petru. – Tym, co mnie w tym wszystkim przeraża, jest to, że pan Kiszczak znany był z tego, że palił akta. Zakładam, że spalił te akta, które chciał. Domyślam się, że nie ma tam żadnych akt, które by kompromitowały pana Kiszczaka czy pana Jaruzelskiego – mówił. Zaapelował, by poczekać z ocenami do uwiarygodnienia materiałów. Jednak głosy poparcia dla Wałęsy nie były wcale dominujące. Obserwując wypowiedzi polityków, można dojść do wniosku, że okopali się tylko na swoich stanowiskach.
Politycy PO wspierający w czwartek Wałęsę od dawna z nim sympatyzują. Krytycznie o byłym prezydencie wypowiadali się z kolei zawsze politycy PiS. Znalezisko w domu Kiszczaka przyjęli więc jako dowód na to, że mieli rację.