Andrzej Zybertowicz wspomniał portalowi wp.pl o rozmowie z funkcjonariuszem służb na temat teczek Kiszczaka, którą miał odbyć na początku lat 2000, może później.

- Jeden z funkcjonariuszy SB powiedział mi, że Kiszczak skarżył się mu, że jak się skończył ustrój, to wziął dokumenty, żeby mieć polisę bezpieczeństwa. Były to dokumenty osób, które w tamtym momencie były ważne, jednak po latach okazało się, że część z nich wypadła już z gry i dokumenty straciły wartość - powiedział Zybertowicz.

Przyznał, że sprawa dokumentów dot. Lecha Wałęsy może być "prowokacją", a czas ich ujawnienia jest nieprzypadkowy. Wspomniał, że w Polsce odbywają się protesty KOD, jesteśmy w trakcie przygotowań do szczytu NATO. - Dlatego można przyjąć, że przez wrzucanie teczek Wałęsy i rozdygotanie naszego życia publicznego powyżej granic rozsądku, udałoby się zbudować obraz Polski jako kraju, który jest niestabilny. To może sprzyjać polityce Putina - ocenił Zybertowicz.