Wprowadzenie w Polsce dowodów elektronicznych, zwanych też e-dowodami, zapowiedział po raz pierwszy rząd PO, bodaj w 2008 r. Polacy korzystają jednak nadal z tradycyjnych plastikowych dowodów osobistych, podczas gdy obywatele innych państw UE cieszą się od lat e-dowodami, które mogą spełniać liczne funkcje.
Krokiem w dobrym kierunku jest ogłoszone w tym tygodniu porozumienie zawarte przez trzy ministerstwa – Cyfryzacji, Spraw Wewnętrznych i Administracji oraz Zdrowia – którego efektem ma być wypracowanie harmonogramu wprowadzenia e-dowodu, jak również odpowiedź na pytanie, co ma się na nim znaleźć.
Zawarcie porozumienia poprzedziła burza pomysłów dotyczących e-dowodu oraz elektronicznej Karty Ubezpieczenia Zdrowotnego (e-KUZ). Pojawiały się takie koncepcje jak połączenie e-dowodu lub e-KUZ z kartami płatniczymi wydawanymi przez banki lub dowodu jako aplikacji mobilnej.
Pomijając fakt, że takie rozwiązanie byłoby bardzo korzystne dla samych banków, gdyż mogłoby spowodować, że 100 proc. obywateli RP otrzymałoby karty bankowe, budziło ono spore kontrowersje ze względów bezpieczeństwa. Państwo nie może sobie pozwolić, by jego systemy, w których przechowuje dane obywateli, nie spełniały najwyższych standardów bezpieczeństwa. Poza tym dane osobowe Polaków, e-tożsamość czy dostęp do danych zdrowotnych to kwestie zbyt wrażliwe, by poddawać je outsourcingowi. A ich przechowywanie, zabezpieczenie i udostępnianie to kwestia cyfrowej suwerenności państwa i jego obywateli.
Zgodnie z ostatnimi deklaracjami prace rządowe zmierzają do wprowadzenia e-dowodu zawierającego cyfrowo zapisane dane obywatela, a także umożliwiającego dostęp do danych zgromadzonych w bazach służby zdrowia. Rozważana jest także opcja, by e-dowód zawierał podstawową wersję podpisu elektronicznego. Takie dokumenty produkowałby narodowy wytwórca, kontrolowany w pełni przez państwo.