– W obecnych warunkach nie ma sensu spotykać się w formacie normandzkim – oświadczył niespodziewanie w środę prezydent Rosji Władimir Putin. Spotkanie przywódców Rosji, Ukrainy, Francji i Niemiec miało się odbyć przy okazji wrześniowego szczytu G20 w Chinach. Mieli oni po raz kolejny rozmawiać o pokoju na wschodzie Ukrainy, gdzie w ostatnich tygodniach sytuacja niepokojąco się pogorszyła.
Obserwatorzy OBWE codziennie donoszą o łamaniu zawieszenia broni i ciągłych ostrzałach artyleryjskich. Na tle doniesień ukraińskich i rosyjskich mediów, które wróżą wojnę na dużą skalę, rezygnacja Putina z udziału w spotkaniu „czwórki normandzkiej" brzmi jak dodatkowe ostrzeżenie. Kijów ogłasza alert i szykuje się do wielkiej wojny.
Jak w Gruzji
Federalna Służba Bezpieczeństwa Rosji poinformowała w środę o dwóch udaremnionych próbach przedostania się na teren Krymu grup dywersyjnych ukraińskiego wywiadu wojskowego. Według tych doniesień grupy te planowały zamachy w najbardziej zatłoczonych przez turystów miejscach na półwyspie. Do incydentu miało dojść na granicy anektowanego Krymu. W trakcie starcia zginął funkcjonariusz FSB oraz rosyjski żołnierz.
– Dzisiejsze władze w Kijowie nie poszukują sposobu rozwiązania problemów drogą rozmów, przechodzą do terroru – zareagował tuż po oświadczeniu FSB Putin. – To jest próba odwrócenia uwagi społeczności od tych ludzi, którzy zagarnęli władzę w Kijowie i wciąż ją utrzymują. Okradają własny naród i chcą jak najdłużej utrzymać władzę, by dalej okradać swoich obywateli – grzmiał rosyjski prezydent.
Prezydent Ukrainy Petro Poroszenko zaprzeczył, by ukraiński wywiad wojskowy miał cokolwiek wspólnego z incydentem na Krymie. W czwartek postawił w stan gotowości bojowej wszystkie jednostki znajdujące się na granicy z Krymem oraz w Donbasie. Ukraińskie władze zapowiedziały także, że zwrócą się do Rady Bezpieczeństwa ONZ z prośbą o zwołanie nadzwyczajnego posiedzenia.