Kilka dni temu pisaliśmy, że europosłanka PiS Beata Gosiewska żąda od państwa 5 mln zł rekompensaty za śmierć męża, Przemysława Gosiewskiego, który zginął w 2010 roku w katastrofie smoleńskiej.
Posłanka obliczyła, że gdyby nie katastrofa rządowego samolotu, jej mąż Przemysław miałby przed sobą 21 lat aktywności zawodowej. Gosiewska zwraca uwagę, że jej mąż był u progu kariery i jego „uposażenie wzrosłoby dwukrotnie”. Pomijając przypuszczalny rozwój kariery politycznej Gosiewskiego posłanka wylicza, że „budżet rodzinny zmarłego zostałby przez niego zasilony kwotą ponad 3,5 mln zł”. Czytaj więcej na ten temat
"Jest sprawa może trudna, ale też bulwersująca" - komentowała Dominika Wielowieyska. Dziennikarka podkreśliła, że Gosiewska jako europosłanka "ma zapewnioną dość przyzwoitą pensję". "Oczywiście zawsze można powiedzieć, że śmierć bliskiej osoby to taki cios, którego w żaden sposób i żadne pieniądze nie zrekompensują" - zaznaczyła.
Dziennikarka analizowała doniesienia portalu oko.press, wedle których MON, czyli Antoni Macierewicz, na zasadzie ugody przyznaje odszkodowania rodzinom smoleńskim. "Sprawa nawet nie trafia do sądu i nikt nie zastanawia się, na ile to są uzasadnione roszczenia akurat w takiej wysokości. 5 mln zł to naprawdę spora suma" - podkreśliła.
Wielowieyska odniosła się do wpisu Radosława Sikorskiego, który napisał na Twitterze: "Skoro wg PiS w Smoleńsku doszło do zamachu, to czy pani poseł nie powinna domagać się odszkodowania od państwa rosyjskiego a nie polskiego?". Dziennikarka przychyliła się do wypowiedzi polityka. "Jeżeli Beata Gosiewska chce 5 mln zł, to jeżeli wierzy w zamach, powinna wystąpić, jak napisał Radosław Sikorski, o odszkodowanie do Rosji, a nie do Polski" - powiedziała.