Wojskowi oskarżeni o ostrzelanie Nangar Khel zostali aresztowani w listopadzie 2007 r. W połowie lutego Wojskowy Sąd Okręgowy w Warszawie przychylił się do wniosku prokuratury i przedłużył areszt o kolejne trzy miesiące. Zdaniem obrońców niesłusznie.
– Nie można już mówić o obawie matactwa, ponieważ żołnierze złożyli obszerne wyjaśnienia. Naszym zdaniem odpada też argument o zagrożeniu wysoką karą – wylicza Czesław Domagała, adwokat ppor. Łukasza B., dowódcy plutonu, który prowadził ostrzał.
Dziś zażalenie rozpatrzy Izba Wojskowa Sądu Najwyższego. Jeśli przychyli się do argumentów obrony, żołnierze opuszczą areszt, a za kilka miesięcy będą się bronić przed sądem z wolnej stopy.
– Mamy nadzieję, że tak się stanie. Żołnierze powinni odpowiadać z wolnej stopy – twierdzi prof. Piotr Kruszyński, obrońca jednego z oskarżonych.
Tymczasem prokuratura powtarza, że dowody są mocne. Dziś w sądzie oskarżycieli reprezentować ma płk Zbigniew Rzepa. Do niedawna stał na czele zespołu, który prowadził śledztwo. Niespodziewanie jednak został oddelegowany z Poznania do Warszawy. Z naszych informacji wynika, że został odsunięty od śledztwa.