[b]LECH ŚWIĘCICKI (1951 – 2010)[/b]

Nigdy nie spotkałem kogoś tak uczciwego i honorowego jak on. Kochał sportowców, choć tego nie okazywał, na zewnątrz bywał szorstki. Pułkownik Święcicki miał wszędzie przyjaciół, jeden jego telefon usuwał wszelkie bariery. Pomagał zawodnikom i ich rodzinom, o sobie myślał najmniej.Jako lekarz od początku związany był z Legią, z sekcją bokserską i ciężarową.

Z Andrzejem Gmitrukiem, Wiesławem Rudkowskim i Sylwestrem Kaczyńskim prowadzili pięściarzy wojskowego klubu od zwycięstwa do zwycięstwa. Później z Gmitrukiem pracował z reprezentacją Polski, od Seulu (1988) był na wszystkich letnich igrzyskach. Jego sumiaste wąsy dobrze zapamiętają też pływacy.

W Whistler 24 lutego zza chmur wychodziło słońce, gdy zadzwonił Krzysztof Kosedowski, znakomity przed laty pięściarz i przekazał tragiczną wiadomość: przed chwilą, nagle, podczas spaceru z psem zmarł doktor Lech Święcicki. Miał mnóstwo planów, o których mówił podczas naszego ostatniego spotkania, tuż przed igrzyskami w Vancouver. Dziś został pochowany na Starych Powązkach. Żegnaj Doktorku.