Dopieszczany jest przez wszystkich w warszawskim zoo przy ul. Ratuszowej 1/3, lecz na odległość. Nawet kierownik ptaszarni Michał Jabłoński zajrzał do woliery z kondorami tylko raz i pstryknął zdjęcie, które drukujemy poniżej.
Nikt – i było to polecenie dyrektora zoo, byłego szefa ptaszarni i azylu dla ptaków Andrzeja Kruszewicza – nie spieszył na ratunek małemu kondorowi, kiedy rodzice przez przypadek wyrzucili go z budki lęgowej. Mały poza budką jadł, czyścił piórka, żył. Dlaczego zastosowano wobec pisklaka taki zimny chów? – Żeby się nie wdrukował na człowieka – mówi Olga Zbonikowska z zoo.
– Zwierzęta odchowane przez człowieka mają wdrukowane w zachowanie obcowanie z nim. Są oswojone jak zwierzęta domowe, zachowują się jak psy.
Andrzej Kruszewicz dodaje: – Chcę, by wychowywał się bez ingerencji człowieka. By była szansa, żeby został reproduktorem.
Skąd tyle zachodu przy jednym pisklaku w ogrodzie, w którym żyje pięć tysięcy zwierząt? Bo mały wykluł się po 29 latach czekania!