Oto kulisy sprawy Piesiewicza

Wszystko wskazuje na to, że senator brał kokainę – twierdzi Józef Gacek, prokurator prowadzący śledztwo

Aktualizacja: 10.03.2010 03:00 Publikacja: 09.03.2010 17:09

Senator Krzysztof Piesiewicz

Senator Krzysztof Piesiewicz

Foto: Fotorzepa, Jak Jakub Ostałowski

[b]Rz: Śledztwo, w którym senator Krzysztof Piesiewicz miał otrzymać zarzuty posiadania i nakłaniania do używania narkotyków, zostanie umorzone, bo Senat nie wyraził zgody na uchylenie mu immunitetu. Senatorowie uznali, że śledczy opierali się wyłącznie na zeznaniach szantażystów...[/b]

[b]Józef Gacek, prokurator Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga w Warszawie, prowadzący śledztwa w sprawie senatora:[/b] Z niezrozumiałych powodów umniejsza się wartość nagrań wykonanych przez kobiety biorące udział w spotkaniu z senatorem. Co jest o tyle dziwne, że rzadko się zdarza, aby w postępowaniu karnym dowodem były filmy z zarejestrowanym przestępstwem. Z filmów wynika, że Krzysztof Piesiewicz nie był osobą odurzoną i miał świadomość swoich reakcji. Mało tego, był osobą, która w sposób czynny brała udział w całym zdarzeniu, a w wielu przypadkach był nawet inicjatorem pewnych zachowań.

Zresztą sam senator w swoich zeznaniach nie neguje autentyczności nagrań. Wprawdzie podaje inne okoliczności związane z zażywaniem narkotyków, ale nie twierdzi, jakoby filmy zostały zmanipulowane.

Oprócz tego istotnym dowodem są zeznania Joanny S., jednej z dwóch kobiet uczestniczących w spotkaniu. Ona nie planowała szantażu wobec polityka ani nie brała w nim udziału. To ona w swoich zeznaniach wskazała na nakłanianie jej przez senatora Piesiewicza do zażywania narkotyków. Przyznała się, że podczas spotkania brała kokainę. Jest pewna, że zażytym narkotykiem była kokaina, ponieważ wcześniej próbowała go i wie, jak smakuje i jakie ma działanie.

[b]Był więc pan zaskoczony tym, że immunitetu nie uchylono?[/b]

Tak, byłem zaskoczony. Tym bardziej że prokuratorzy, którzy zapoznali senatorów z wnioskiem o uchylenie immunitetu, zaproponowali im wgląd do akt śledztwa. Tymczasem przed podjęciem decyzji nikt z członków Senackiej Komisji Etyki nie zapoznał się ze zgromadzonym w śledztwie materiałem dowodowym. Takie działanie jest zaskakujące z punktu widzenia poszanowania zasady państwa prawa. Brak zgody Senatu uniemożliwia dalsze prowadzenie śledztwa i wykonanie niezbędnych w śledztwie czynności.

[b]O jakie czynności chodzi?[/b]

Przeszukanie mieszkania senatora Piesiewicza, pobranie i przebadanie jego włosów na zawartość kokainy czy też dokonanie konfrontacji z jego udziałem.

[b]Czy po wygaśnięciu mandatu Krzysztofa Piesiewicza wykonanie tych czynności będzie miało jeszcze jakiś sens?[/b]

Można przewidywać, że wynik przeprowadzonych czynności z uwagi na upływ czasu nie dostarczy dodatkowych dowodów. Będzie istniała jednak możliwość przedstawienia zarzutów Piesiewiczowi.

[b]Czy taki scenariusz jest bardzo prawdopodobny?[/b]

Obecnie tak.

[b]Senator twierdził, że na filmach wciągał nosem lek, a nie żaden narkotyk.[/b]

[wyimek]Po wygaśnięciu mandatu Piesiewicza będzie można postawić mu zarzuty[/wyimek]

To jego linia obrony. Zapoznanie się z treścią nagrań pozwoliłoby osobom decydującym o uchyleniu immunitetu na stwierdzenie, iż zachowanie senatora jest typowe dla zażywania kokainy, o czym świadczą chociażby ekspertyzy wykonane na potrzeby śledztwa. Chodzi o usypywanie substancji w charakterystyczne tzw. kreski, a następnie wciąganie jej przez nos za pomocą zrulowanego banknotu. Wszystkie te okoliczności razem z późniejszym zachowaniem utrwalonym na filmach świadczą w sposób jednoznaczny, że zażywanym białym proszkiem była kokaina.

[b]Senatorowi proponowano poddanie się badaniu na obecność kokainy?[/b]

Tak. Po odmowie przez Senat uchylenia mu immunitetu prokuratura zwróciła się do niego z prośbą o pobranie włosów, by wykonać badania chemiczno-toksykologiczne. Senator odmówił.

[b]W jaki sposób prokuratura dowiedziała się o nagraniach z udziałem Krzysztofa Piesiewicza?[/b]

Wydział do Walki z Terrorem Kryminalnym i Zabójstw Komendy Stołecznej Policji we wrześniu 2008 r. badał sprawę usiłowania wymuszenia rozbójniczego na terenie Marek. Podczas działań policji ustalono, że Krzysztof Piesiewicz zapłacił za wydanie mu kompromitujących go filmów. To stało się podstawą do prowadzenia przez tutejszą prokuraturę śledztwa.

W tym samym czasie na terenie jednej z posesji została odnaleziona płyta z filmami kompromitującymi senatora. Była zakopana w ogródku.

[b]Jak polityk wpadł w sidła szantażystów?[/b]

Wszystko rozpoczęło się 28 czerwca 2008 r., gdy Krzysztof Piesiewicz poznał w okolicach warszawskiego hotelu Marriott Joannę D. Obydwoje zaczęli się spotykać w domu senatora. O nowej znajomości kobieta powiedziała swoim znajomym Zbigniewowi S. i Janowi W. Poinformowała ich, że podczas tych spotkań senator nie tylko sam zażywa kokainę, ale także ją namawia do jej zażywania. Informacja ta była impulsem do podjęcia decyzji o nagraniu polityka.

Zakładali, że senator będzie skłonny zapłacić za kompromitujący go materiał i odkupić taśmy za duże pieniądze.

4 września 2008 r. w godzinach wieczornych w domu senatora były Joanna D. i jeszcze jedna kobieta – Joanna S. Podczas spotkania, tak jak poprzednio, doszło do zażywania narkotyków przez senatora, który kokainę proponował także obydwu kobietom. Joanna S. zgodziła się na to i wspólnie z Piesiewiczem podczas tego wieczoru zażyła narkotyki. Wszystko

zostało utrwalone za pomocą aparatu fotograficznego z możliwością rejestrowania filmów.

Po spotkaniu nagrania zostały przekazane Janowi W. i Zbigniewowi S., którzy zapłacili Joannie D. 4 tys. zł.

Tutaj skończył się udział w całej sprawie Joanny S. Pozostałe trzy osoby zaczęły planować kolejne działania. Jeszcze we wrześniu 2008 r. Jan W. spotkał się z senatorem i poinformował, że ma kompromitujące go nagrania. Za wydanie filmów chciał 320 tys. zł.

[wyimek]Senator Krzysztof Piesiewicz za nagrania zapłacił w sumie ponad550 tys. zł[/wyimek]

Spotkań prowadzących do kolejnego przekazywania pieniędzy było kilka, skład ich uczestników się zmieniał.

W sumie senator w okresie od września do połowy listopada 2008 r. za nagrania zapłacił przeszło 550 tys. zł.

[b]Kto i ile pieniędzy dostał od senatora?[/b]

We wrześniu 2008 r. Piesiewicz przekazał na ręce Jana W. 320 tys. zł, z czego Jan W. 160 tys. przekazał Zbigniewowi S. W drugiej połowie września 2008 r. senator przekazał Joannie D. 35 tys. zł.

W październiku 2008 r. z politykiem skontaktowała się nieustalona w postępowaniu kobieta podająca się za dziennikarkę, która również zaproponowała mu odkupienie nagrań. Wówczas senator Piesiewicz przekazał jej 196 tys. zł. W drugiej połowie listopada 2008 r. dał 28 tys. zł Janowi W. i Zbigniewowi W.

[b]Skąd Krzysztof Piesiewicz wziął pieniądze dla szantażystów?[/b]

Zgodnie z zeznaniami senatora pieniądze pożyczył od żony.

[b]Z jakiego powodu śledztwo w 2008 r. zostało umorzone?[/b]

Śledztwo było prowadzone w sprawie gróźb wobec Krzysztofa Piesiewicza, które miały go zmusić m.in. do przekazania określonej sumy pieniędzy.

Umorzono je z uwagi na brak znamion czynu zabronionego. Prokuratura doszła bowiem do wniosku, że w działaniu osób, które oferowały do sprzedaży nagrania, nie było elementów szantażu czy też groźby ich upublicznienia.

Zresztą sam senator działanie tych osób ocenił jako elegancką transakcję handlową. Podkreślił, że z ich strony nie było żadnego bandyckiego parcia. Krzysztof Piesiewicz zgodził się z decyzją prokuratury i nie złożył odwołania.

[b]Za to w listopadzie 2009 r. prokuratura zatrzymała osoby, które szantażowały polityka, i postawiła im zarzuty.[/b]

30 września 2008 r. została podjęta decyzja o umorzeniu tego pierwszego postępowania. Kilka dni wcześniej część materiału dotyczącego Krzysztofa Piesiewicza i narkotyków wyłączono do oddzielnego postępowania. Gdy przygotowywany był wniosek o uchylenie mu immunitetu w tej sprawie, 11 listopada 2009 r. do prokuratury wpłynęło zawiadomienie Piesiewicza dotyczące szantażu. Podczas przesłuchania senator pokazał esemesy, w których grożono mu upublicznieniem kompromitujących nagrań. Wówczas podjęto decyzję o zastawieniu pułapki. Dzięki niej zatrzymano sprawców szantażu. W czasie przedstawiania im zarzutów i przesłuchania dwie osoby, Joanna D. i Halina S., przyznały się do zarzucanych im czynów.

[b]Kim jest Halina S.?[/b]

To osoba, która brała udział w szantażu w 2009 r. Jest znajomą Joanny D. i została przez nią nakłoniona, aby skontaktowała się z pokrzywdzonym i zaoferowała odkupienie filmów. Zadzwoniła do Piesiewicza i powiedziała mu, że pies wygrzebał z ziemi płyty z kompromitującymi go nagraniami, a na torebce, w którą były zapakowane, znajdował się numer jego komórki. Umówili się na spotkanie w warszawskiej restauracji.

[b]Senator znów zapłacił?[/b]

Halina S. zaproponowała na spotkaniu odkupienie filmów. Senator wyraził na to zgodę. Ustalono cenę – 30 tys. zł. Wkrótce potem doszło do kolejnego spotkania, podczas którego Piesiewicz przekazał te pieniądze.

Wówczas uzgodniono, iż zapłaci jeszcze dodatkowe 9 tys. zł. Pieniądze przekazał kilka dni później.

Szantażyści jednak nie zrezygnowali i zażądali jeszcze 200 tys. zł. Wówczas pojawiła się też groźba upublicznienia nagrań.

Poinformowali senatora, że są umówieni na spotkania z dziennikarzami śledczymi, którzy naciskają na jak najszybsze przekazanie tych materiałów.

[b]Nagrania upublicznił na swojej stronie internetowej jeden z dzienników. Czy były to wszystkie filmy zarejestrowane przez szantażystów?[/b]

Te nagrania są tylko częścią materiału, który w opinii szantażystów miał kompromitować Krzysztofa Piesiewicza.

[b]Czy prokuratura ma wszystkie kopie?[/b]

Takiej pewności nie mamy.

[b]Można więc zakładać, że kolejne filmy z senatorem mogą się pojawić, np. w Internecie?[/b]

Nie będę takim faktem zdziwiony.

[b]Media sugerowały, że za szantażem Piesiewicza stały służby specjalne.[/b]

W materiałach śledztwa nie ma żadnych przesłanek wskazujących, aby związek z całą sprawą miały jakiekolwiek służby specjalne. Nie ma również żadnych przesłanek, aby stwierdzić, że ktoś kierował tą grupą.

[b]To była przypadkowa grupa osób?[/b]

Tak można powiedzieć.

[i]rozmawiali Piotr Nisztor, „Rz”, Łukasz Kurtz, Polsat News[/i]

[b]Rz: Śledztwo, w którym senator Krzysztof Piesiewicz miał otrzymać zarzuty posiadania i nakłaniania do używania narkotyków, zostanie umorzone, bo Senat nie wyraził zgody na uchylenie mu immunitetu. Senatorowie uznali, że śledczy opierali się wyłącznie na zeznaniach szantażystów...[/b]

[b]Józef Gacek, prokurator Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga w Warszawie, prowadzący śledztwa w sprawie senatora:[/b] Z niezrozumiałych powodów umniejsza się wartość nagrań wykonanych przez kobiety biorące udział w spotkaniu z senatorem. Co jest o tyle dziwne, że rzadko się zdarza, aby w postępowaniu karnym dowodem były filmy z zarejestrowanym przestępstwem. Z filmów wynika, że Krzysztof Piesiewicz nie był osobą odurzoną i miał świadomość swoich reakcji. Mało tego, był osobą, która w sposób czynny brała udział w całym zdarzeniu, a w wielu przypadkach był nawet inicjatorem pewnych zachowań.

Pozostało 91% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!