Sądzę, że ostatecznie będzie ich więcej.
[b]Jakie to mogą być partie oprócz SD?[/b]
Niech się pani rozejrzy.
[b]Rozejrzałam się i nic nie widzę. Może poparłaby pana Samoobrona, gdyby Andrzej Lepper został skazany już prawomocnym wyrokiem i nie mógłby kandydować.[/b]
He, he, he. A mówiąc poważnie, to nie jest rozmowa na ten etap. Myślę, że w maju wróci pod dyskusję sprawa: czy na centrolewicy ma być kilku kandydatów czy tylko jeden.
[b]Liczy pan na to, że lewica wróci do pomysłu prawyborów, który poparł Aleksander Kwaśniewski, po czym szybko się z tego wycofał?[/b]
Prawybory zostały już zajęte przez PO. W tym przypadku chodzi o to, czy będzie w kampanii jeden kandydat w centrum i na lewo czy wielu.
[b]Jerzy Szmajdziński ma podobnie niskie poparcie w sondażach jak pan. Jeśli będzie choć odrobinę lepszy, wycofa się pan?[/b]
Tomaszowi Nałęczowi taką deklarację złożyłem. Natomiast pan Szmajdziński nigdy o to nie pytał. Mam nadzieję, że Aleksander Kwaśniewski, a była to jego inicjatywa, będzie chciał tę sprawę doprowadzić do końca.
[b]Z kasą na kampanię to u pana kiepsko?[/b]
Jestem goły jak święty turecki.
[b]A właśnie: kiedy obwieści pan swoje oświadczenie majątkowe? Bo krążą po Polsce mity o pana pieniądzach.[/b]
Bardzo dobrze, niech krążą. Lepiej, niż gdyby ludzie się martwili, że nie mam na życie i jeśli przegram wybory, pójdę na zasiłek.
[b]To kiedy?[/b]
Ogłoszę, jak będę się formalnie zgłaszał na kandydata.
[b]Będzie szok.[/b]
Wszyscy wiedzą, że mam parę groszy.
[b]A dostał pan już jakieś pieniądze z SD na kampanię?[/b]
Puff.
[b]Niech pan nie puffa.[/b]
Ja teraz nie potrzebuję pieniędzy.
[b]Czyli starzy działacze SD mają rację, że nie należy dawać panu pieniędzy z partyjnego majątku?[/b]
A na co ja potrzebuję pieniędzy? Na pociąg, żeby dojechać na spotkanie, na benzynę do swojego samochodu. Jeszcze nie ma kampanii. PKW przypomniała, że na razie jest zakaz jej prowadzenia.
[b]Ale kiedyś będzie przecież dozwolona?[/b]
Wtedy będę musiał mieć pieniądze. W 2000 r. żadna partia mi nic nie dała. Zebrałem jednak budżet konieczny, by kampanię przeprowadzić.
[b]To pewnie był jakiś fuks?[/b]
Jaki fuks. Miałem najniższe ze wszystkich kandydatów koszty pozyskania jednego głosu. A teraz dostałem już pieniądze od pana Leppera.
[b]Pieniądze od Leppera? Brzmi intrygująco.[/b]
Dostałem 50 tys. zł w żywej gotówce. Wygrałem z nim proces i otrzymałem pieniądze.
[b]Zafrapowała mnie pana wypowiedź z wywiadu dla „Wprost”, że najlepszy polityk to taki, który nic nie robi. Mógłby pan jakoś wyjaśnić tę atrakcyjnie brzmiącą myśl?[/b]
Jestem zwolennikiem tzw. małego rządu i kompetencji państwa, które sprowadzają się do rzeczy, których obywatele nie mogą załatwić sami. Jednak obserwuję teraz tendencję odwrotną: partie starają się zająć całość przestrzeni publicznej. Wypychają z niej organizacje społeczne, niezależnych działaczy, nawet obywateli. Premier Tusk zaproponował, abyśmy się nie fatygowali i nie wybierali prezydenta, zrobiłyby to za nas partie. Politykom nie wierzę za grosz. Jest takie angielskie powiedzenie, że przyjaciel, któremu oddałem władzę, jest straconym przyjacielem.
[b]Trochę mnie rozczarowała pana odpowiedź. Jest pan jedynym kandydatem, który startuje bez zaplecza partyjnego. Umieścił pan na swoich sztandarach hasło, niczym jakąś relikwię: „Kandydat niezależny”. Specjaliści od kampanii twierdzą zgodnie, że to nie może się udać.[/b]
Zdaję sobie sprawę, że to jest trudne. Ale też bardzo ważne dla polskiej demokracji. Zrobiłem więc z tymi specjalistami zakład, że nie jest to projekt skazany na niepowodzenie.
[i] —rozmawiała Małgorzata Subotić[/i]