Zatarasowane drogi, przygniecione samochody, pozrywane banery reklamowe, tysiące ludzi bez prądu – to skutki sobotniej wichury. W stolicy wiało z prędkością 112 km na godzinę.
Stołeczna Straż Pożarna interweniowała ponad 147 razy.
– Najczęściej wyjeżdżaliśmy do połamanych konarów drzew, uszkodzonych blaszanych garaży i przywalonych samochodów – mówi starszy aspirant Grzegorz Trzeciak z zespołu prasowego straży pożarnej.
Np. na ulicy Libijskiej połamane konary przygniotły dwa samochody. – Na szczęście obyło się bez ofiar w ludziach – mówi strażak.
Pełne ręce roboty mieli też monterzy z pogotowia energetycznego. Wieczorem światło zgasło we Włochach (np. na Okęciu), w Wawrze (Międzylesie), na Bemowie (Osiedle Przyjaźń), Pradze-Północ i Południe (Gocław) oraz w Białołęce. – Musieliśmy zwiększyć liczbę konsultantów na gorących liniach, bo telefony się urywały – opowiada rzecznik RWE STOEBN Iwona Jastrzębska. W niedzielę zerwane linie naprawiało osiem ekip pogotowia energetycznego.