Z informacji „Rz” wynika, że funkcjonariusze ABW badają sprawę próby kradzieży dwóch systemów wykrywania skażeń Tafios i Pandora. Zostały one opracowane przez polskich naukowców zrzeszonych w Zakładzie Badawczo-Innowacyjnym pracującym na rzecz spółki Radwar (wchodzącej w skład grupy Bumar). To jedne z najnowocześniejszych rozwiązań na świecie, których wartość waha się od kilkudziesięciu do nawet stu milionów dolarów. Wykorzystuje się je w czołgach PT-91 dostarczanych do Malezji.
Jak zamierzano skraść technologię? Za pomocą opóźnień w realizacji malezyjskiego kontraktu. – Strona malezyjska miałaby naliczyć za to wielomilionowe kary, a Bumar spłaciłby je, przekazując systemy – opowiada „Rz” jeden z oficerów ABW. – Produkcją Tafiosa i Pandory miałaby się zająć specjalnie powołana do tego celu spółka malezyjska. Obecnie badamy, jaki ewentualny udział w podziale zysków mieliby niektórzy pracownicy Bumaru.
„Rz” dowiedziała się, że o próbie kradzieży technologii ABW zawiadomiła kilka miesięcy temu osoba związana z Bumarem. Agencja nie chce podawać żadnych informacji na ten temat. – Wiem, że materiały w tej sprawie trafiły do ABW – mówi „Rz” Wiesław Kaska, prezes Zakładu Badawczo-Innowacyjnego. – Wątpliwości budzi postawa niektórych pracowników Bumaru – przyznaje. Podkreśla, że Edward Nowak, prezes Bumaru, był wielokrotnie informowany o problemach z Tafiosem i Pandorą. „Rz” dotarła do jednego z e-maili przesłanych przez Kaskę do prezesa Nowaka. „Jeżeli zaistniała obstrukcja nie zostanie przez Pana Prezesa natychmiast przerwana, oznaczać to będzie akceptację przez Pana sabotażu technologicznego dotyczącego polskiego wyrobu” – czytamy w wiadomości z 9 lipca 2008 r.
– Do dziś nie dostałem żadnego satysfakcjonującego wyjaśnienia sytuacji – mówi Wiesław Kaska.
– Nie mam czasu wszystkiego czytać – mówi „Rz” Edward Nowak. Twierdzi, że teoria o kradzieży technologii jest lansowana, aby wymusić na Bumarze „pewne zachowania oraz pieniądze”.