Dlaczego zrezygnował pan z pracy w IPN?
Sławomir Cenckiewicz: Ze względu na brutalne ataki i naciski na IPN ze strony polityków. W swoim oświadczeniu wspomniałem o telefonie marszałka Senatu Bogdana Borusewicza. W poniedziałek dzwonił on do dyrektora gdańskiego oddziału IPN i czynił mu zarzuty w związku z tym, że do jego szkoły (choć nie jest to prywatna szkoła pana marszałka), Zespołu Szkół Plastycznych, zaproszono małżeństwo Gwiazdów i Krzysztofa Wyszkowskiego. To tylko jedna z lekcji realizowanych w ramach programu edukacyjnego IPN. Zresztą tydzień wcześniej w tej samej szkole był pan marszałek. Nie była to pierwsza interwencja w tej sprawie, w zeszłym tygodniu do IPN dzwoniła przedstawicielka biura pana marszałka Małgorzata Gładysz, która w obcesowy sposób atakowała kierowniczkę pionu edukacyjnego panią Justynę Skowronek. Mówiła o "oszołomach" – chodziło o Gwiazdów.
Borusewicz twierdzi, że nie naciskał na pańskie odwołanie.
Moje nazwisko pojawiło się w obu interwencjach. Dla mnie sam fakt, że jedna z najważniejszych osób w państwie wykonuje takie telefony do niezależnej instytucji, jest oburzający i może być traktowany jako forma nacisku i presji. Borusewicz mówił, że nie życzy sobie, by takie osoby były zapraszane do szkół. Dziś mówi, że to karygodne. A trzeba pamiętać, że mamy do czynienia z postaciami historycznymi. W innych państwach uznano by to za próbę ograniczenia wolności nauczania i badań naukowych.
Z naszych informacji wynika, że nie tylko Borusewicz miał być zainteresowany dymisją.