Mieszkańcowi Oświęcimia grożą trzy lata więzienia – poinformował w czwartek TVN 24. Za co? Chciał wyjść z bezrobocia i założyć własną działalność gospodarczą. Miał pomysł, biznesplan, nadzieje. By zdobyć środki na start firmy, sprzedał na Allegro aparat fotograficzny. Zarobił tysiąc złotych i założył własną firmę.
Dochód ze sprzedaży aparatu uczciwie uwzględnił w rocznym zeznaniu podatkowym.
I stanął przed prokuratorem. Bo w miesiącu, w którym sprzedał aparat, pobrał zasiłek. A zgodnie z polskim prawem bezrobotny może zarobić co najwyżej 638 złotych miesięcznie.
Niewykluczone, że polski wymiar sprawiedliwości skutecznie wybił z głowy temu mężczyźnie i jemu podobnym marzenia o własnym biznesie. Ale paradoksalnie można powiedzieć, że jest szczęściarzem. Bo sfera przedsiębiorczości w Polsce, jaka rysuje się w opiniach samych przedsiębiorców, ekspertów gospodarczych czy organizacji monitorujących przestrzeganie praw człowieka, to dziś totalitarna bananowa republika rządzona przez słabo przygotowanych urzędników oraz sędziów i prokuratorów. Są dla przedsiębiorców panami życia i śmierci. Za najdrobniejsze nawet uchybienia wyciągają surowe konsekwencje. Sami zaś za błędy nie ponoszą żadnej kary.
– Nie są mi znane takie przypadki, w których skutecznie doprowadzono do pociągnięcia do odpowiedzialności urzędnika. Mamy do czynienia z rażącą asymetrią w odpowiedzialności – mówi „Rz” dr Arkadiusz Radwan, pracownik naukowy Centrum C-Law.org oraz Instytutu Allerhanda.– Filozofia działania administracji publicznej wobec obywatela, szczególnie przedsiębiorcy, której przejawem są kształt prawa i praktyka jego stosowania, jest nacechowana nieufnością. Mówiąc nieco ironicznie, domniemanie niewinności jakoś się w administracji karno-skarbowej nie przyjęło.