Nowy program jest lepszy. Mankamentem starych programów było to, że realizowano niemal te same treści programu najpierw w szkole podstawowej, potem w gimnazjum i jeszcze raz w liceum. Robiło się to na ogół bardzo powierzchownie. Za każdym razem zaczynano od najdawniejszych epok, a na historię najnowszą brakowało czasu. Efekt jest taki, że absolwent polskiej szkoły praktycznie nic nie wie na temat najnowszej historii. Nasi eksperci uznali, że trzeba dać czas nauczycielom i trzeba podzielić działy historii między gimnazjum a liceum. Ten czas jest szczególnie ważny dla historii najnowszej. Bez jej znajomości nie da się rozumieć rzeczywistości społeczno-politycznej. Dlatego nauka historii we wszystkich szkołach ponadgimnazjalnych będzie się zaczynać od 1918 roku. Dzięki takiemu założeniu każdy uczeń przejdzie gruntowny kurs historii najnowszej.
[b]A obawy historyków, którzy wskazywali, że o powstaniach z XIX w. uczeń jedynie usłyszy w wieku 14-15 lat w gimnazjum, bo program jest tak ułożony, że nauczyciele już do tego nie wrócą. [/b]
Jeśli ktoś wybierze w liceum rozszerzoną historię, to na pewno o powstaniach usłyszy jeszcze dokładniej niż dotychczas. Blok historyczny dla reszty uczniów jest tak ułożony, by o kilku tematach rozmawiać przekrojowo. I na to również przeznaczonych będzie więcej godzin niż dotychczas. Chodzi o to, by nie prześlizgiwać się jeszcze raz po datach, ale skłonić do wnioskowania i porównywania wybranych problemów na przestrzeni całej historii. Uczyć rozumowania, wyciągania wniosków, zainteresować pewnymi tematami.
[b]Wybierając jeden temat inne się pominie. [/b]
My generalnie za mało uczymy w szkole wybierać. W nauce historii nie powinno chodzić jedynie o zapamiętywanie jak największej liczby faktów i dat. Nikt z nas nie wychodzi ze szkoły z zapamiętanymi wszystkimi datami. Ważniejsze jest rozbudzenie zainteresowania historią, by uczeń potem sam chciał sięgnąć po artykuł czy książkę historyczną. Pamiętajmy, że w przypadku uczniów, którzy nie wybiorą rozszerzonej historii mamy do czynienia z ludźmi, którzy planują studiować nauki przyrodnicze czy techniczne.
Jesteśmy przyzwyczajeni, by wyłożyć i wyegzekwować jakąś porcję dat na sprawdzianie. Tylko co z tego? Czy z tego wynika zaangażowanie w życie publiczne? Chciałabym, by efektem zmian w systemie edukacji, był wzrost frekwencji wyborczej. To najtwardszy wskaźnik tego, czy dobrze uczymy historii i wiedzy o społeczeństwie. Jeśli tak się stanie to znaczy, że udało nam się nauczyć tego, że warto mieć poglądy i angażować się w sprawy publiczne.