Turniej ruszył bez bohatera walki z rasizmem – 92-letni Nelson Mandela odwołał swój przyjazd na ceremonię otwarcia po tym, gdy w czwartek zginęła w wypadku jego prawnuczka. Wracała z koncertu z okazji rozpoczęcia mistrzostw, wiózł ją pijany kierowca.

Oprócz nieobecności Mandeli wszystko na stadionie Soccer City wyglądało tak, jak można było się spodziewać. Dźwięk plastikowych vuvuzeli, trąbek, które będą znakiem firmowym turnieju, zagłuszyły na chwilę tylko przelatujące nad stadionem myśliwce. Biskup Desmond Tutu tańczył na trybunach – dzień wcześniej na koncert przyszedł ubrany jak kibic, w żółtej czapce i koszulce reprezentacji.

Gdy piłkarze RPA i Meksyku zaczynali spotkanie, trybuny były już pełne, ale na początku poprzedzającej mecz ceremonii otwarcia widać było pustki. Na drogach dojazdowych do stadionu utworzyły się potężne korki, a wokół Soccer City ruch wstrzymywali okoliczni mieszkańcy oferujący dzikie parkingi.

Ale atmosfera mundialu jest na razie nieporównywalna z jakimkolwiek turniejem ostatnich lat. Całe miasta są obwieszone flagami gospodarzy, ludzie tańczą na ulicach. W piątek tańczyli również w innych krajach Afryki. Ale najlepsze przed nami. Już w ten weekend grają m.in. Argentyna, Anglia i Niemcy.