Naśladowanie Kwaśniewskiego nie wystarczy

Co z tego, że Komorowski pokonywał setki kilometrów, skoro na spotkaniach z wyborcami nie miał nic ciekawego do powiedzenia – twierdzi politolog z UW w rozmowie z Jarosławem Stróżykiem

Publikacja: 23.06.2010 01:51

Naśladowanie Kwaśniewskiego nie wystarczy

Foto: Rzeczpospolita

[b]Zaskoczyły pana wyniki wyborów?[/b]

Wcale a wcale. Można się było takiego rozstrzygnięcia spodziewać. Bronisław Komorowski dostał tyle, ile dawała mu większość sondaży. Jarosław Kaczyński więcej, ale to też nie jest specjalne zaskoczenie. Bracia Kaczyńscy zawsze byli w sondażach niedoszacowani. Można więc powiedzieć, że tradycji stało się zadość.

[b]Który z kandydatów powinien się bardziej cieszyć?[/b]

Na pewno nie Komorowski, którego kampania była jedną wielką tragedią. To był konsekwentny proces usypiania i zanudzania wyborców.

[b]Jakie były największe błędy jego sztabu?[/b]

Przede wszystkim wielki grzech zaniechania. Sztab Bronisława Komorowskiego nawet przez moment nie próbował narzucić tematu tej kampanii. Z reguły w wyborach sukces odnoszą ci kandydaci, którzy narzucają tematykę kampanii. Nie wystarczy powiedzieć, że Kaczyński jest zły i nie można dopuścić do jego wyboru. Trzeba podjąć minimum wysiłku. Tymczasem Komorowski i jego sztab zgrzeszyli lenistwem.

[wyimek]Nie demonizowałbym wpływu TVPna kampanię wyborczą i jej wyniki. To takie trochę myślenie peerelowskie, że telewizja publiczna kształtuje postawy i opinie Polaków[/wyimek]

[b]Jak to? Przecież kandydat PO objechał cały kraj. W końcówce kampanii miał nawet po trzy, cztery spotkania z wyborcami dziennie. Trudno więc chyba zarzucić mu lenistwo.[/b]

Nie wystarczy chodzić do kościoła, by zostać zbawionym. Podobnie jest w kampanii. Co z tego, że Komorowski pokonywał setki kilometrów, skoro na spotkaniach z wyborcami nie miał nic ciekawego do powiedzenia. W trakcie całej kampanii nie zgłosił ani jednego interesującego pomysłu, żadnej świeżej idei. Mieliśmy za to próby naśladowania kampanii Aleksandra Kwaśniewskiego. Nawet wyborczy autobus, którym sztab kandydata PO objeżdżał kraj, był podobny do wyborczego autobusu ówczesnego kandydata SLD. Z tym że, jeśli coś sprawdziło się 15 lat temu, nie znaczy, iż podobnie będzie teraz. Samym naśladowaniem Kwaśniewskiego wyborów się nie wygra. Do tego Komorowski zupełnie nie potrafił odnaleźć się zarówno w roli pełniącego obowiązki głowy państwa, jak i kandydata na prezydenta. To, co mogło być jego siłą, sprawiało mu tylko kłopoty i narażało na zarzuty nadużywania władzy. Jakby tego było mało, mieliśmy całą gamę mniejszych i większych wpadek kandydata PO, a z jego wieców i spotów wyborczych po prostu wiało nudą.

[b]Jarosław Kaczyński też nie prowadził szczególnie dynamicznej kampanii, obfitującej w pomysły i nowe idee.[/b]

To prawda. Jednak on był trochę inaczej postrzegany. Katastrofa smoleńska sprawiła, że miał lepszą pozycję startową. Ludzie ze zrozumieniem przyjmowali fakt, że Kaczyński początkowo nie pojawiał się w kampanii, nie brał udziału w wiecach i spotkaniach wyborczych. W końcu każdy z nas rozumie, że sytuacja, w której traci się bliskich, jest nietypowa. Poza tym sztab Kaczyńskiego postanowił tę słabość kandydata przekuć w jego siłę.

[b]Jak? Grając trumnami, co zarzucali mu przeciwnicy?[/b]

Żałoba narodowa oczywiście odgrywała pewną rolę, ale głównie w pierwszej fazie kampanii. Zresztą sztab Kaczyńskiego później starał się już nią nie epatować właśnie po to, by uniknąć zarzutów o wykorzystywanie ofiar katastrofy w kampanii. Pomysł sztabu był inny. Zmienić wizerunek Kaczyńskiego o 180 stopni. Z polityka, który był synonimem awanturnika, zrobić statecznego męża stanu. Polityka stonowanego i spokojnego.

[b]Pana zdaniem plan się powiódł?[/b]

Nawet jeśli nie do końca i nie wszyscy w tę zmianę uwierzyli, to temat przemiany Jarosława Kaczyńskiego zdominował kampanię. O tym się dyskutowało w radiu, telewizji i na łamach prasy. O to spierali się ludzie w pracy. Można powiedzieć, że sztabowi PiS udało się narzucić jeden z tematów tej kampanii. To był ich sukces. Poza tym sztab Kaczyńskiego zupełnie nieźle sobie radził, prowadząc kampanię za pomocą kolorowych pism i tabloidów. Te wszystkie sesje zdjęciowe – Kaczyński na komunii córki Elżbiety Jakubiak, wywiady z Martą Kaczyńską, a nawet historia o niespełnionej miłości prezesa PiS pozwoliły nieco osłabić wymowę faktu, że kandydat jest kawalerem. Na tle żonatego Komorowskiego z piątką dzieci Kaczyński powinien wypadać blado, a tego typu zagraniami sztabowi udało się przewagę kandydata PO nieco zniwelować.

[b]Ale Kaczyński nie zaproponował przecież nic odkrywczego. Jego spoty były równie nudne jak te Komorowskiego, na spotkaniach z wyborcami mówił same okrągłe zdania.[/b]

Fakt, również jego kampanię możemy oceniać jako słabą. Jej sukces polega jedynie na tym, że była nieco lepsza od tej kandydata PO. Na pewno sztabowcy PiS nie mają jakichś olbrzymich powodów do zadowolenia. Tym bardziej że doprowadzenie do wygranej Kaczyńskiego w drugiej turze wciąż jest zadaniem arcytrudnym.

[b]Część zwolenników Platformy uważa, że dobry wynik Kaczyńskiego to efekt kampanii prowadzonej na jego rzecz przez telewizję publiczną i atakowania przez nią Komorowskiego.[/b]

Nie od dziś wiadomo, że kto ma TVP, przegrywa wybory, więc stronnicy Komorowskiego nie powinni chyba narzekać. Ale na poważnie. Nie da się ukryć, że TVP w tej kampanii sprzyjała kandydatowi PiS. Pomogła mu chociażby dobrze wystartować. Film „Solidarni 2010”, programy Jana Pospieszalskiego – przykłady można mnożyć.

Nie demonizowałbym jednak wpływu TVP na kampanię wyborczą i jej wyniki. To takie trochę myślenie peerelowskie, że telewizja publiczna kształtuje postawy i opinie Polaków. Tymczasem ludzie czerpią dzisiaj wiedzę z wielu różnych źródeł. Do tego jeśli zdaniem PO TVP była aż tak nieobiektywna, to po co Komorowski przyszedł na organizowaną przez nią debatę prezydencką? I jeszcze to publiczne żalenie się, do jakiego to on gniazda os przyszedł. Pokazał, że jest politykiem niekonsekwentnym. To był kolejny błąd z marketingowego punktu widzenia.

[b]Kto jest w takim razie największym wygranym tej kampanii wyborczej? Grzegorz Napieralski?[/b]

Mówienie o wielkim sukcesie Napieralskiego jest kolosalnym nieporozumieniem. Wcale nie prowadził on wyjątkowo dobrej kampanii. Była ona przaśna i jarmarczna. Dostał niezły wynik, gdyż zagłosowali na niego ci wyborcy, którzy nie chcieli poprzeć ani Komorowskiego, ani Kaczyńskiego. Lider SLD jako ten trzeci po prostu na tym skorzystał.

[b]Jaka będzie kampania przed drugą turą? Ostrzejsza?[/b]

Wydaje się, że jest to nieuniknione. Będą zapewne debaty kandydatów jeden na jednego, w czasie których może dojść do spięć. Poza tym, jestem przekonany, że dojdzie do jakiegoś zagrania przy pomocy czarnego PR. Może nie będzie to atak bezpośredni, tylko np. za pomocą Internetu albo zaprzyjaźnionych dziennikarzy, ale z pewnością będzie. Stawka jest zbyt duża.

[b]Zaskoczyły pana wyniki wyborów?[/b]

Wcale a wcale. Można się było takiego rozstrzygnięcia spodziewać. Bronisław Komorowski dostał tyle, ile dawała mu większość sondaży. Jarosław Kaczyński więcej, ale to też nie jest specjalne zaskoczenie. Bracia Kaczyńscy zawsze byli w sondażach niedoszacowani. Można więc powiedzieć, że tradycji stało się zadość.

Pozostało 94% artykułu
Wydarzenia
Bezczeszczono zwłoki w lasach katyńskich
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Materiał Promocyjny
GoWork.pl - praca to nie wszystko, co ma nam do zaoferowania!
Wydarzenia
100 sztafet w Biegu po Nowe Życie ponownie dla donacji i transplantacji! 25. edycja pod patronatem honorowym Ministra Zdrowia Izabeli Leszczyny.
Wydarzenia
Marzyłem, aby nie przegrać
Materiał Promocyjny
Do 300 zł na święta dla rodziców i dzieci od Banku Pekao
Materiał Promocyjny
4 letnie festiwale dla fanów elektro i rapu - musisz tam być!