Przede wszystkim wielki grzech zaniechania. Sztab Bronisława Komorowskiego nawet przez moment nie próbował narzucić tematu tej kampanii. Z reguły w wyborach sukces odnoszą ci kandydaci, którzy narzucają tematykę kampanii. Nie wystarczy powiedzieć, że Kaczyński jest zły i nie można dopuścić do jego wyboru. Trzeba podjąć minimum wysiłku. Tymczasem Komorowski i jego sztab zgrzeszyli lenistwem.
[wyimek]Nie demonizowałbym wpływu TVPna kampanię wyborczą i jej wyniki. To takie trochę myślenie peerelowskie, że telewizja publiczna kształtuje postawy i opinie Polaków[/wyimek]
[b]Jak to? Przecież kandydat PO objechał cały kraj. W końcówce kampanii miał nawet po trzy, cztery spotkania z wyborcami dziennie. Trudno więc chyba zarzucić mu lenistwo.[/b]
Nie wystarczy chodzić do kościoła, by zostać zbawionym. Podobnie jest w kampanii. Co z tego, że Komorowski pokonywał setki kilometrów, skoro na spotkaniach z wyborcami nie miał nic ciekawego do powiedzenia. W trakcie całej kampanii nie zgłosił ani jednego interesującego pomysłu, żadnej świeżej idei. Mieliśmy za to próby naśladowania kampanii Aleksandra Kwaśniewskiego. Nawet wyborczy autobus, którym sztab kandydata PO objeżdżał kraj, był podobny do wyborczego autobusu ówczesnego kandydata SLD. Z tym że, jeśli coś sprawdziło się 15 lat temu, nie znaczy, iż podobnie będzie teraz. Samym naśladowaniem Kwaśniewskiego wyborów się nie wygra. Do tego Komorowski zupełnie nie potrafił odnaleźć się zarówno w roli pełniącego obowiązki głowy państwa, jak i kandydata na prezydenta. To, co mogło być jego siłą, sprawiało mu tylko kłopoty i narażało na zarzuty nadużywania władzy. Jakby tego było mało, mieliśmy całą gamę mniejszych i większych wpadek kandydata PO, a z jego wieców i spotów wyborczych po prostu wiało nudą.
[b]Jarosław Kaczyński też nie prowadził szczególnie dynamicznej kampanii, obfitującej w pomysły i nowe idee.[/b]
To prawda. Jednak on był trochę inaczej postrzegany. Katastrofa smoleńska sprawiła, że miał lepszą pozycję startową. Ludzie ze zrozumieniem przyjmowali fakt, że Kaczyński początkowo nie pojawiał się w kampanii, nie brał udziału w wiecach i spotkaniach wyborczych. W końcu każdy z nas rozumie, że sytuacja, w której traci się bliskich, jest nietypowa. Poza tym sztab Kaczyńskiego postanowił tę słabość kandydata przekuć w jego siłę.