Tak Japonia nie wygrywała nawet w mundialu u siebie, w którym jedyny raz udało się jej wyjść z grupy. Korea Południowa też w RPA pierwszy raz awansowała na obcej ziemi. I obie zrobiły to w podobnym rytmie: nieoczekiwany sukces w pierwszym meczu, porażka w drugim i wykorzystana szansa w finale rundy.
Japonii wystarczałby do awansu remis, ale nie zostawiła niczego przypadkowi, już w 30. minucie prowadziła 2:0. Gole zdobywała w takich okolicznościach, że duński bramkarz Thomas Soerensen szarzał potem na twarzy, gdy piłka nadlatywała z daleka w jego kierunku. A jeśli leciała po rzucie wolnym, to zachowywał się tak jak na początku drugiej połowy, gdy po strzale Yasuhito Endo źle ocenił odległość i tylko odbił piłkę tak, że uderzyła w słupek.
Dobre dośrodkowania są w afrykańskim turnieju rzadkością, a co dopiero takie bramki jak dwie pierwsze dla Japonii. Jak strzela z rzutów wolnych Keisuke Honda, wiemy z ligi holenderskiej, a od niedawna z meczów CSKA w Lidze Mistrzów, ale w mundialu udało mu się coś wyjątkowego. To było jak uderzenie Ronaldinho, które w 2002 r. wyrzuciło z turnieju Anglię. Strzelał z tego samego miejsca, 35 metrów od bramki, z prawej strony. Uderzył w ten sam róg, tyle że lewą nogą, a Ronaldinho prawą. Soerensen ruszył w lewo, ale zobaczył, że piłka zmienia lot, i rzucił się w prawo. Za późno. Przy drugim golu z wolnego dobrze wybrał stronę, ale też nie zdążył. Yasuhito Endo strzelał na wprost bramki, piłka wpadła nisko, przy słupku.
Kiedyś byłoby jasne, że jak rzut wolny dla Japonii, to piłkę bierze Shunsuke Nakamura. Teraz mistrz siedzi na ławce rezerwowych. Przyszedł czas pokolenia Hondy, który pewne miejsce w reprezentacji ma od niedawna, a w RPA już dwa razy został wybrany na piłkarza meczu. Gra na granicy pomocy i ataku, jest liderem Japonii, w której trudno rozpoznać zespół z ostatnich prób przed mundialem: łatwo tracący bramki i bez wyobraźni.
Trener Takeshi Okada trochę się zagalopował, mówiąc, że do RPA jedzie po medal, ale wczoraj miał satysfakcję za trwanie przy swoich pomysłach (w trzecim meczu grupowym wystawił ten sam skład). Zwłaszcza po takich golach jak ostatni. Honda uciekł obrońcom jak młody Cruyff, przekładając sobie piłkę, a potem podał ją, jakby od niechcenia, w bok, do Shinji Okazakiego, który strzelił z bliska.