Dla wielu z was ważniejsze było, żeby się nap... z ONR-owcami, niż kierować message do społeczeństwa. Naszym celem są ludzie, których trzeba przekonać. Jak się będziemy tylko nap..., to przegramy – mówił Seweryn Blumsztajn z „Gazety Wyborczej”.
Kilkadziesiąt osób, w tym lewicowi działacze z Porozumienia 11 Listopada i Halina Bortnowska z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, wzięło udział w debacie podsumowującej demonstrację przeciw Marszowi Niepodległości. 11 listopada działacze środowisk lewicowych próbowali nie dopuścić do przejścia narodowców ulicami stolicy. Doszło do bijatyk z policją, która zatrzymała 33 osoby – najbardziej agresywnych uczestników obu akcji.
– Leciały na nas butelki, kostki brukowe, nawet kosze na śmieci – skarżył się Piotr Karwowski z Porozumienia 11 Listopada. – Nasi też rzucali kamieniami – przyznała później inna uczestniczka.
Zebrani oskarżali także policję, a publicysta Roman Kurkiewicz zażądał nawet dymisji komendanta głównego.
Blumsztajn przestrzegał przed zbytnim radykalizmem, a także komunistycznymi symbolami. – Pojawiły się na naszych blokadach flagi z sierpem i młotem. W Polsce lewica nie może brać w nawias sowieckich łagrów. Inaczej będziecie małymi sekciarskimi grupkami – mówił.