Bo nie wiem. Może to się z domu wynosi. Nigdy nie byłem tym wszystkim aż tak mocno zdołowany. Mimo wszystko miałem w sobie wiarę, że jeszcze będzie normalnie. Ani razu nie myślałem o tym, że Arsenal to za wysokie progi, nie chciałem się poddać, wielkie zwątpienie nie przyszło. Czekałem na prawdziwą szansę, która to się zbliżała, to znowu była dalej.
[b]Teraz przyszła kontuzja. Nie boi się pan, że pierwszy skład znowu się oddali? [/b]
Kiedy dowiedziałem się po pierwszej diagnozie, że dwa tygodnie to minimum przerwy, poczułem się trochę przybity, teraz czuję się dobrze, poza tym wreszcie było trochę więcej przerwy między meczami i można było się zregenerować. Z urazem grałem już jakiś czas. Nie wiem dokładnie, jak nazywa się ten mięsień, ale odpowiada za ruszanie biodrami. Sprawiał mi ból, ale aż do meczu z Partizanem, kiedy pod koniec spotkania ukłuło przy wybijaniu piłki, nie myślałem, że będzie potrzebna przerwa na leczenie. Poczułem się jednak gorzej, dzień później zrobiono mi rezonans i przed meczem z Manchesterem United postanowiliśmy nie ryzykować, choć problem był tylko przy kopaniu piłki.
[b]Kiedy Wenger dawał panu szansę w kolejnych meczach, mimo że Manuel Almunia był już zdrowy, poczuł pan większą pewność siebie? [/b]
Tak, poczułem większą swobodę. Świadomość, że gra się jeden mecz, a na następny trzeba czekać miesiąc albo dłużej, jest uciążliwa. Przez ostatnie dwa miesiące graliśmy co trzy dni, a jak było wolne, to przyjechałem na zgrupowanie reprezentacji. Nie było czasu na myślenie, trzeba było pokazać umiejętności i po zakończeniu jednego meczu od razu myśleć o drugim.
[b]W meczu z Newcastle przepuścił pan gola, źle wychodząc do dośrodkowania. Rywale mówili o polowaniu na Fabiańskiego. [/b]