Bengazi opanowała euforia. Francję, która najbardziej naciskała w sprawie interwencji zbrojnej i której samoloty pierwsze ruszyły w sobotę do akcji, wychwalano pod niebiosa. – Nigdy jej tego nie zapomnimy. Gdyby nie ona, nasze miasto padłoby już w sobotę – mówił 37-letni Iyad Ali.
Dziesiątki mieszkańców Bengazi wyszły na drogę prowadzącą do miasta, by zobaczyć wraki czołgów Kaddafiego, które zostały ostrzelane przez Francuzów. – Niech Zachód niszczy go wolno. Kawałek po kawałku. Tak jak on robił to z nami przez 40 lat swoich rządów – mówił Dżamal al Majbouri, który przybiegł, by na własne oczy zobaczyć pierwszą wielką porażkę dyktatora. Niektórzy wchodzili na spalone maszyny i robili sobie zdjęcia.
Rosja protestuje
W sobotnim ataku, który rozpoczął operację „Świt odysei", zginęło kilkunastu libijskich żołnierzy. 16 ciał widział m.in. korespondent agencji Reuters. Libijska telewizja nieustannie podawała jednak, że w wyniku ataku zachodnich wojsk zginęło ponad 60 cywilów. Pokazywano też zdjęcia ze szpitali, w których miało przebywać około 150 rannych osób.
Nikt na Zachodzie nie był jednak w stanie zweryfikować tych informacji. Świat arabski natychmiast jednak je podchwycił. – To nie tak miało być – grzmieli arabscy przywódcy, którzy na początku marca poparli ustanowienie strefy zakazu lotów nad Libią. Nawet w sobotę rano – podczas nadzwyczajnego szczytu UE – państwa arabskie w Paryżu – byli za interwencją w Libii.