Jarosław Kaczyński zrobił zakupy w jednym z warszawskich sklepów osiedlowych, po czym, pokazując paragon, mówił, że za rządów Platformy Obywatelskiej podstawowe produkty zdrożały dwukrotnie.
Dodawał, że władza "ma święty obowiązek reagować na tego typu zjawiska dotykające bezpośrednio najsłabszych obywateli". Jarosław Kaczyński podkreślał, że drożyzna szczególnie uderza w najbiedniejsze rodziny. Przytaczał dane, według których przeciętna rodzina wydaje na jedzenie jedną czwartą miesięcznych dochodów, ale najuboższe rodziny przeznaczają na żywność ponad 70 procent pieniędzy.
Prezes Prawa i Sprawiedliwości przypomniał, że jego partia przygotowała propozycję wprowadzenia dodatków drożyźnianych, które miałyby zrekompensować wzrost cen najuboższym. Miałyby je otrzymywać rodziny, w których dochód na osobę jest niższy niż tysiąc złotych.