Anglicy bać się nie mają czego, chyba że siebie samych. Na razie idzie im nieźle – są na drugim miejscu w grupie ze sporą, czteropunktową przewagą nad kolejną w tabeli Szwajcarią. Zaliczyli tylko jedną wpadkę: remis u siebie z Czarnogórą. Tracą do niej w tabeli trzy punkty, ale mają od niespodziewanego lidera jeden mecz rozegrany mniej.
Teraz zmierzą się z Walią - na stadionie Millenium w Cardiff przed 70 tys. ludzi. Na pierwszy rzut oka gospodarze prowadzeni przez Gary'ego Speeda nie mają żadnych szans. Na koncie zero zwycięstw, zero punktów i aż sześć straconych bramek w eliminacjach.
Żeby przypomnieć sobie ostatnie zwycięstwo swojej drużyny nad Anglią, walijscy kibice muszą się cofnąć do 1984 roku. Tego meczu nie pamięta większość zawodników, a już na pewno nie Aaron Ramsey, którego selekcjoner wyznaczył na kapitana. Niektórzy twierdzą, że to błąd, bo dwudziestolatek dopiero wraca do kadry po przerwie spowodowanej złamaniem nogi.
Ale kto inny może poprowadzić tę grupę? Nie zagra Gareth Bale – skrzydłowy Tottenhamu, który ostatnio robi furorę w Premiership i w Europie. Trwa poszukiwanie winnych kontuzji zawodnika. Jego trener z Tottenhamu, Harry Redknapp, zapewnia, że na kadrę puścił go zdrowego.
Anglików jak zwykle mogą zgubić własne sprawy. Zawsze może zdarzyć się błąd bramkarza, tym bardziej że nie zagra Ben Foster. Na zgrupowaniu zastąpił go Scott Carson, który fatalnie mylił się trzy lata temu w meczu z Chorwacją.