Na tym polu Polska odstaje od świata?
Do UE weszliśmy w 2004 r., ale w dziedzinie nauki byliśmy tam wcześniej. Polscy biolodzy, chemicy, fizycy kontaktowali się ze światem, korzystali z literatury, wiedzieli, nad czym pracują główne ośrodki. Ale różnica istnieje. Badania zakończone wdrożeniem nowego, innowacyjnego leku kosztują ok. miliarda dolarów. Roczny budżet polskiego Narodowego Centrum Badań i Rozwoju wynosi pół miliarda, ale złotych, co stanowi 0,02 proc. budżetu amerykańskiego National Institutes of Health.
Czy to dla Polski nie za duży wysiłek finansowy?
Problem polega na strukturze finansowania badań, koncentracji sił i środków. Dwa przykłady: amerykański program „Manhattan" i fiński program telekomunikacyjny, czyli sukces Nokii. W Polsce przeznacza się na naukę 0,5 – 0,6 proc. PKB. Gdzie indziej dużo więcej. W krajach Zachodu, mimo że są bogate, badania są finansowane tylko w jednej trzeciej z budżetu państwa, u nas w 70 proc. Dlatego to, co robi fundacja Polpharmy, czyli finansowanie badań, jest krokiem w dobrą stronę. Problem polskiej nauki polega na tym, że jest zasilana małym strumieniem pieniędzy prywatnych. A przede wszystkim nauka i biznes powinny się nauczyć robić obustronnie korzystne interesy.
Naukowcy są na to przygotowani?
Przemysł farmaceutyczny musi mieć w szufladach technologie, które za pięć – dziesięć lat będą jak znalazł. Musimy mieć zamienniki obniżające koszty leczenia. Polscy badacze są do tego przygotowani. Zespół z Politechniki Gdańskiej (miałem zaszczyt nim kierować), współpracując z Polpharmą, opracował oryginalne technologie produkcji grupy leków przeciw osteoporozie (tzw. hydroksybisfosforany), w 2005 r. Polpharma wprowadziła na rynek ostemax 70 comfort, eliminując z polskiego rynku amerykańskiego potentata. Obydwa zespoły otrzymały Nagrodę Gospodarczą Prezydenta RP, a Polpharma stała się potentatem w dziedzinie leków przeciw osteoporozie.