Do Sądu Okręgowego w Warszawie wpłynął pozew przeciwko Zbigniewowi Leszczyńskiemu, komendantowi warszawskiej Straży Miejskiej. Powód? Joachim Brudziński, przewodniczący Komitetu Politycznego PiS domaga się od szefa stołecznych strażników opublikowania przeprosin m.in. na portalach internetowych i wpłaty 5 tys złotych zadośćuczynienia na rzecz Caritas. Za co?
- W piśmie do marszałka Sejmu Grzegorza Schetyny powielonym przez media pan Leszczyński uwłaczał mojemu dobremu imieniu. Podał nieprawdziwą informację pomawiając mnie nieprawdziwie, że wypowiedziałem wulgarne słowa. Takie zdarzenie nie miało miejsca - mówi „Rz" Brudziński.
13 maja Zbigniew Leszczyński wysłał do marszałka Sejmu Grzegorza Schetyny pismo, w którym twierdził, że w rocznicę katastrofy smoleńskiej, podczas przepychanek pod Pałacem Prezydenckim ( służby pilnujące Pałacu m.in. BOR i policja usiłowały uniemożliwić posłom PiS złożenie kwiatów i zapalenie zniczy – red) poseł Brudziński miał zwrócić się do jednego ze strażników miejskich słowami „spierd... stąd". Polityk PiS twierdzi, że to kłamstwo, a słowa Leszczyńskiego nazywa pomówieniem.
W pozwie do sądu, do którego dotarła „Rz" Brudziński wskazał kilkunastu świadków zdarzenia : głównie polityków PiS uczestniczących w zorganizowanych przez tą partię 10 kwietnia obchodach rocznicy katastrofy smoleńskiej. Ale złożył też wniosek o przeprowadzenie wobec niego badań na wariografie pospolicie zwanym wykrywaczem kłamstw.
– Mam nadzieję, że w takiej sytuacji Leszczyński też podda się badaniu na wariografie i opinia biegłego pozwoli ocenić, kto z nas kłamie, a kto mówi prawdę- twierdzi w rozmowie z „Rz" poseł Joachim Brudziński (PiS) Monika Niżniak, rzecznik prasowy warszawskiej Straży Miejskiej nie chce na ten temat rozmawiać.