Jak wynika z nieoficjalnych informacji „Rz", w Platformie Obywatelskiej zapadły decyzje, by najbliższą kampanię wyborczą przedstawić jako starcie premierów: „dobrego" Donalda Tuska i „kiepskich" kontrkandydatów. Skupienie uwagi na pojedynku osobowości ma pomóc PO w odwróceniu uwagi od nie zawsze udanych działań całego rządu.
Dziwak i wunderwaffe
W medialno-politycznych dywagacjach kandydatów na przyszłego szefa rządu pojawia się wielu. Kandydaci oczywiści to czterej partyjni liderzy: Donald Tusk, Jarosław Kaczyński, Grzegorz Napieralski i Waldemar Pawlak. Szanse na fotel premiera ma każdy z nich – w zależności od powyborczej arytmetyki i partyjnego układu sił. Tu teoretycznie słabi też mają szansę.
Na przykład Waldemar Pawlak został premierem w 1993 roku, choć jego PSL miało wówczas znacznie mniejszą reprezentację parlamentarną niż koalicjant, czyli SLD.
Dlatego taktyka Platformy jest tutaj prosta. Kampania ma się sprowadzać do zderzenia: premier Tusk kontra reszta świata, czyli pozostali partyjni przywódcy pretendujący do stanowiska szefa rządu.
– Od Donalda Tuska odstają pozostali szefowie partii. I chcemy to wyborcom pokazać. Żeby sobie wyobrazili, co byłoby, gdyby premierem został, mówiąc najdelikatniej, dziwak Kaczyński albo nieopierzony polityk Napieralski – mówi „Rz" ważny polityk Platformy.