Choć Polacy zagrają z Czechami o dużo wyższą stawkę niż z Rosją, mecz nie wywołuje tak negatywnych emocji. Zamiast ulicznych walk spodziewane jest raczej wspólne picie piwa. To sytuacja, w której jeden z przyjaciół będzie musiał odpaść z Euro 2012.
- Kto wygra? Czechy, ale będzie ciężko - Jirzi i Petr, mieszkańcy czeskiego Krumlova popijają piwo na pustawym wrocławskim rynku. Kibiców z tego kraju między meczami ich reprezentacji, która wszystkie rozgrywa we Wrocławiu, niełatwo spotkać dwa dni przed meczem. Do domów mają 3 godziny drogi i specjalnie podstawiane pociągi, dlatego 90 proc. dojeżdża z Czech bezpośrednio przed spotkaniami. - Gdyby była nasza przegrana, to w takim mieście, wśród takich ludzi, nie będzie bardzo bolała.
Wspólny taniec
Kibice czescy są pewni wyniku, bo Polska zremisowała z Rosjanami, pogromcami ich drużyny. Ale wiedzą, że niezależnie od niego nie będzie zamieszek i bijatyki, jak w Warszawie.
- Polscy fani kibicowali Czechom, a czescy - Polakom, a po meczu Czech z Grecją obie grupy z kibicami greckimi tańczyli Zorbę na rynku - wspomina asp. Paweł Petrykowski, rzecznik dolnośląskiej policji. Właśnie z takich powodów mecz nie jest uznawany za imprezę podwyższonego ryzyka, a policja nie zamierza zwiększać liczby funkcjonariuszy ani podejmować jakichś nadzwyczajnych działań.
- Do tej pory obserwujmy wyłącznie eksplozję przyjaźni i życzliwości Polaków wobec Czechów i odwrotnie - mówi asp. Petrykowski. - Jesteśmy przygotowani na każdą ewentualność, ale nic nie wskazuje, by po sobotnim meczu miało być inaczej. Zresztą, po inauguracyjnym meczu Czech z Rosją także nie było międzynarodowych awantur. Co prawda zatrzymano czterech Rosjan, ale oni pobili się między sobą.