Mandat za palenie w miejscu niedozwolonym to nawet 500 złotych, dodatkowo 100 może kosztować wyrzucenie niedopałka na ulicę. – Karanie przynosi efekty – zapewnia Zbigniew Leszczyński, komendant Straży Miejskiej.
Do tej pory tylko strażnicy karali palących na przystankach. W tym roku interweniowali dwa tys. razy, z czego aż 1,1 tys. palaczy zapłaciło mandaty. Średnio po 200–300 zł. – Widzimy, że mniej ludzi pali, czekając na autobus, ale wciąż się ich spotyka – mówi komendant Leszczyński.
A policjanci? Ci zajmowali się poważniejszymi wykroczeniami. Ale teraz pomogą strażnikom w wyłapywaniu palących. W poniedziałek obie formacje wraz z sanepidem i miastem podpiszą w tej sprawie porozumienie.
– Liczymy, że każdy patrol, który zobaczy tam osobę palącą, podejmie interwencję – dodaje Dariusz Rudaś z sanepidu.
Palacze mają mieć utrudnione życie także w urzędach czy pubach – tam, gdzie są strefy wolne od dymu.