Jak mówi w Radiu Wnet, "początkiem było to co można było nazwać 'zamachem gruzińskim' i zamiast wyciągnąć wnioski, rozpoczyna się wielka kampania medialno-polityczna przeciwko Kaczyńskiemu". - Zdecydowano o oddaniu remontu samolotu w ręce rosyjskie i odmówiono szczególnych środków obrony samolotu - dodaje.

Zdaniem przewodniczącego zespołu parlamentarnego ds. wyjaśnienia katastrofy, "od samego początku katastrofa kierowana była przez najwyższą generalicję bezpośrednio z Moskwy". Podkreśla, że "najbardziej wstrząsający fakt z dokumentów był taki, że kontrolerzy lotu w Smoleńsku próbowali wielokrotnie ratować prezydenta". - Była kilkakrotnie podejmowana próba, aby znaleźć inne lotnisko do lądowania. Moskwa odmawia. To był decyzja wydana bezpośrednio z Moskwy. Nie mamy wątpliwości, że pan mjr Protasiuk i jego załoga rozpoznali sytuację, postanowili uciec z pułapki, odejść na drugi krąg i wtedy doszło do eksplozji w skrzydle, potem wysiadły silniki, zasilanie, była eksplozja w śródpłaciu, a samolot rozpadł się w powietrzu - twierdzi Macierewicz.

Poseł PiS zdradza też, że "ma świadectwa trzech niezależnych osób, że trzy osoby przeżyły katastrofę i zostały odwiezione karetkami do szpitala". - Jednak nikt z prokuratury, ani z komisji Millera nie próbowali potwierdzić tych informacji. W żaden sposób nie zostało to zweryfikowane i wyjaśnione - ubolewa Macierewicz.

Macierewicz: Rząd robi wszystko,  żeby nie wykryć sprawców