PO mogła te wybory wygrać gdyby wystawiła prężnego, rozpoznawalnego kandydata w kontrze do Piechy. Nie wierzę, że wśród kilku tysięcy członków PO na Śląsku nie znaleziono kogoś takiego.
Bo wyszła cała prawda o tej partii. Platforma ma bardzo krótką ławkę rezerwowych - widać to w rządzie, widać to w regionach. Wbrew pozorom to nie jest dream team, nie są tacy fantastyczni, prężni i świetnym zapleczem jak pijarowo to nadal próbują sprzedawać. Proszę zobaczyć - ministrowie Tuska marzą o mandacie do europarlamentu. Czy może być coś gorszego dla szefa rządu że w trakcie kadencji uciekają mu jego żołnierze? Że nie chcą już stać przy jego boku, ale oddalić się na bezpieczną, pięcioletnią przystań? I tak samo dzieje się w regionach.
Środowisko PO czuje, że na pewno nie wygra kolejnych wyborów, że ich czas mija. Czuje to bardziej niż PiS, że przejmie władzę w Polsce. I ten marazm widać wszędzie, także w wystawieniu Mirosław Dużego, który wiadomo było od początku że przegra.
PO oddała jednak mandat walkowerem. Dlaczego szef śląskiej PO Tomasz Tomczykiewicz nie znalazł czasu na wspieranie kandydata swej partii nie mówiąc już o kolegach z klubu?
Bo w niego nie wierzono od samego początku. Żaden polityk nie lubi dawać twarzy komuś, kto przegra. Poza tym wspieranie takiego kandydata szkodzi karierze polityka. Żaden polityk nie lubi kolekcjonować porażek i mieć łatkę niewybieralnego. Z drugiej strony Duży był kandydatem kompromisu, po wojenkach wewnętrznych w PO - bez swojego zaplecza. Taki kandydat nikogo.
I dopiero od roku w Platformie. Więc po co go PO w ogóle wybrała? Był czwartym kandydatem, któremu zaproponowano kandydowanie.