Yalu Jiang.
Półwysep Koreański był również wykorzystywany jak przyczółek do inwazji w wojnach chińsko-japońskich. W XIII wieku po dwóch dekadach konfliktu, dynastia Yuan ostatecznie pokonała i podporządkowała sobie królestwo Korei i wykorzystała koreańskich stoczniowców, żołnierzy i zasoby do przeprowadzenia dwóch najazdów na Japonię. Oba ostatecznie zakończyły się klęską. W trzy wieki później, po zjednoczeniu kraju przez Toyotomi Hideyoshiego, Japonia przeprowadziła szeroko zakrojoną inwazję na Koreę, traktując ją jako przystanek w walce z Chinami rządzonymi wówczas przez dynastię Ming. Sześcioletnia wojna obnażyła jedną ze słabości koreańskiej obrony – Japończycy błyskawicznie przemieszczali się po półwyspie, szybko zajmując Seul, Kaesong i Phenian. Chiny przerzuciły wojska do Korei, by zablokować szybkie postępy Japończyków, którzy zmietli nieprzygotowaną armią koreańską.
Połączenie chińskiej artylerii i mobilnych oddziałów z południowych Chin z koreańską flotą zdolną odciąć Japończyków od ich linii zaopatrzeniowych, zmieniło losy wojny, ale przez całą interwencję Chińczyków i Koreańczyków trudno było nazwać sojusznikami. Rządząca Koreą dynastia Joseon uważała, że broni Mingów przed japońskimi agresorami i żądała ostatecznego pokonania, a w razie możliwości podporządkowania sobie Japonii. Koreańczycy obawiali się również, że Chiny wykorzystają okazję, by na stałe zostawić swoje siły na półwyspie. Chińczycy chętnie widzieli powstanie państwa buforowego i nie wykluczali zaakceptowania japońskiej okupacji południowej Korei. Ogłaszali częste zawieszenia broni, które zdaniem Koreańczyków służyły interesom japońskim i chińskim, ale nie ich własnym. Interwencja podczas inwazji japońskiej, podobnie jak podczas Wojny Koreańskiej z lat 1950-1953, służyła nie interesom Korei, tylko Chin.
Pomimo obaw Korei o chińską dominację, od siódmego wieku kolejne koreańskie dynastie zdołały utrzymać niezależność od Chin, formalnie akceptując ich imperialną wizję i specjalne stosunki z tym krajem. Pozwalało to z jednej strony Chinom utrzymywać spokój na swojej wschodniej granicy, a z drugiej dawało Korei gwarancję, że Chiny ich nie najadą. Dla obu stron relacje te były pochodną pragmatyzmu i konieczności.
System ten z jedynie kilkoma przerwami dotrwał do XIX wieku, mimo że Chiny były już wtedy rozszarpywane przez europejskie mocarstwa kolonialne. Chiny gorliwie broniły prawa Korei do izolowania się od reszty świata. Pekin nie był na tyle silny, by użyć siły militarnej w celu zagwarantowania Korei dalszej roli bufora strategicznego, ale wykorzystywał specjalne stosunki z Koreą na polu dyplomatycznym. Pekin sprytnie rozgrywał swoją rolę suwerena, przez co był jedynym kanałem dialogu z Zamkniętym Królestwem, a jednocześnie twierdził, że pomimo specjalnych relacji nie ma wpływu na politykę zagraniczną Korei i Chiny nie są odpowiedzialne za jej działania. Głównym celem Chin było to, by Korea nie wpadła w ręce zachodnich mocarstw.
Ostatecznie Chiny przegrały. W wyniku skomplikowanych manewrów dyplomatycznych pomiędzy Chińczykami, Japończykami, Rosjanami, Koreańczykami i przedstawicielami innych państw, na początku XX wieku Japonia przejęła kontrolę nad Półwyspem Koreańskim. Gwarantowało to Japonii, że Chiny albo jakieś inne mocarstwo nie wykorzystają tego terytorium jako przyczółku do inwazji na wyspy. Kontrola nad Koreą pomogła również Japonii poszerzyć swój stan posiadania w Mandżurii, co jeszcze raz przypomniało Chinom, jak ważna jest Korea z punktu widzenia ich narodowych interesów bezpieczeństwa.
Korea jako element strategiczny
Z końcem II Wojny Światowej Chiny pogrążyły się w wojnie domowej i nie były jeszcze gotowe na odnowienie specjalnych stosunków z Koreą. Jednak w 1949 roku chińscy komuniści mogli już ogłosić zwycięstwo, a radzieckie siły okupacyjne wycofały się z Korei Północnej. Nowy komunistyczny rząd Korei Północnej, stworzony po wycofaniu się Japończyków i podziale półwyspu w 1945 roku, dostał prawdopodobnie od Pekinu i Moskwy nieformalną ofertę politycznego i wojskowego wsparcia, jeżeli zdecyduje się zaatakować Południe.
W tym samym czasie kiedy Phenian przygotowywał się do inwazji na Koreę Południową, Chiny planowały opanować Tajwan. Musiały jednak odłożyć ten plan na półkę. W zaledwie kilka dni po tym, jak w czerwcu 1950 roku wybuchły pierwsze walki pomiędzy Północą i Południem, Stany Zjednoczone wysłały swoje okręty do Cieśniny Tajwańskiej, by chronić nacjonalistyczny rząd w Tajpej. Kiedy kilka miesięcy później siły Północy zostały zatrzymane i odrzucone do Yalu Jiang, Chiny nie miały wyboru. Musiały chwilowo zapomnieć o Tajwanie i zaangażować się w Wojnę Koreańską, by zneutralizować znacznie pilniejsze niebezpieczeństwo rodzące się u ich granic.
Sowieci obawiali się, że jeżeli Pekin obali Nacjonalistów na Tajwanie, rozwiąże mu to ręce i będzie sprzyjało ociepleniu stosunków ze Stanami Zjednoczonymi. Dlatego z radością powitali Wojnę Koreańską, która pogłębiła animozje na linii Waszyngton-Pekin. Działania Korei Północnej, choć gdyby się powiodły mogłyby być korzystne dla Chin, zamiast tego uniemożliwiły odbicie Tajwanu, na ponad dwie dekady zepsuły stosunki chińskich komunistów ze Stanami Zjednoczonymi i ostatecznie zwaliły na Chiny odpowiedzialność za wspieranie podupadającego państwa tuż pod swoim bokiem. Północni Koreańczycy byli wdzięczni Chińczykom za interwencję, ale podobnie jak wcześniej w historii, Chiny chciały podziału Korei, by móc utrzymać państwo buforowe.
Korea Północna potrafiła po Wojnie Koreańskiej wygrywać chińsko-radzieckie spory do uzyskiwania różnych koncesji ekonomicznych od konkurujących ze sobą komunistycznych mocarstw. Jednak upadek Związku Radzieckiego i koniec Zimnej Wojny postawił północnokoreański reżim przed dramatycznym wyborem: albo spróbować reform i otwarcia na świat, ryzykując tym samym utratę kontroli nad krajem (przykład Związku Radzickiego i Europy Wschodniej nie wydawał się tutaj zbyt zachęcający), albo zdecydować się na jednego sponsora w postaci Chin. Phenian wybrał trzecią drogę: zaczął się zbroić na potęgę i grozić wykorzystaniem swojego potencjału militarnego, by uzyskać ustępstwa gospodarcze od Amerykanów, Japończyków, Południowych Koreańczyków o wszystkich innych, którym zależało na pokoju i stabilizacji. Phenian nieustannie wygrywa również na swoją korzyść lęk Chin przed utratą swojego strategicznego bufora.
Choć w przeszłości polityka ta okazywała się skuteczna, dziś przynosi coraz mniejsze korzyści. Korea Północna jest dziś bardziej zależna od Chin niż kiedykolwiek, ale i Chiny stały się zakładnikiem swoich stosunków z Phenianem. Pekin wykorzystywał wcześniej różne kryzysy wywoływane przez Koreę Północną do własnych celów, oferując mediacje w zamian za polityczne ustępstwa ze strony Stanów Zjednoczonych lub Korei Południowej. Rozgrywał w istocie tę samą grę co w epoce kolonialnej, jednocześnie twierdząc, że ma specjalne stosunki z Koreą Północną i wypierając się odpowiedzialności za jej działania. Dla chińskich przywódców było to bardzo wygodne narzędzie do uprawiania polityki regionalnej i neutralizowania zarzutów USA, między innymi o manipulowanie kursem walutowym. Jednak także dla Chin polityka ta staje się coraz mniej efektywna. Waszyngton coraz częściej wzywa Pekin, by albo jednoznacznie zaangażował się w negocjacje z Phenianem, albo usunął się na bok. Waszyngton może również próbować obejść Chiny, szukając potencjalnych sojuszników w Indiach i Mongolii.
Dla Chin Korea Północna pozostaje niezbędnym buforem strategicznym, a w przypadku zjednoczenia kraju Pekin byłby co najwyżej w stanie tolerować neutralną, życzliwą mu Koreę. Dla Korei Północnej potrzeba posiadania przez Chiny bufora może stanowić gwarancję, że Pekin będzie bronił Północ przed atakiem, ale nie zapewnia utrzymania reżimu. Jego miejsce równie dobrze mógłby zająć bardziej elastyczny rząd. Chińczycy już wcześniej sugerowali, że w przypadku scenariusza wojennego lub upadku reżimu mogą zająć Phenian i północną część półwyspu, de facto przejmując odpowiedzialność za zarządzanie strefą buforową, choć zapewne nie byłoby to optymalne rozwiązanie.
Korea Północna wciąż pręży muskuły i grozi użyciem siły, jeżeli nie uzyska stosownych ustępstw, pokazując przy okazji, że Chiny nie są w stanie wpłynąć na swojego mniejszego sąsiada. Ostatecznie Pekin może uznać taką sytuację za szkodliwą dla własnych interesów. Taki komunikat Pekin wysyła między innymi kanałami akademickimi, a także w rodzimych i zagranicznych mediach. Z kolei w komentarzach państwowych mediów północnokoreańskich lansowana jest ostatnio teza, że mniejsze mocarstwa nie mogą wierzyć w obietnice większych i powinny polegać jedynie na własnej sile.
Na poziomie retoryki pogłębia się przepaść pomiędzy Pekinem a Phenianem. Oba kraje mają nowych przywódców, nic więc dziwnego, że traktują się oni nieufnie. Oba wykorzystują permanentny kryzys w Korei Północnej do własnych celów i oba widzą, że to podejście nie działa już tak dobrze jak kiedyś. Podczas ostatniej wizyty w Chinach amerykański Sekretarz Stanu, John Kerry, prosił Pekin o pomoc w zrozumieniu zachowania Korei Północnej i powstrzymania agresywnych działań Phenianu. Pekin ograniczył się do wezwania, by Waszyngton zaangażował się w dialog z Phenianem, ale same Chiny nie nawiązały bliższych stosunków z nowym północnokoreańskim kierownictwem. Jeszcze przed wizytą Kerry’ego dyskretnie sugerowano, że Pekin jest coraz bardziej zirytowany zachowaniami Phenianu, które wykraczają poza to, co Chiny są skłonne zaakceptować, a chińscy naukowcy, choć jeszcze nie politycy, otwarcie dyskutują o możliwości zerwania z Koreą Północną i zakończenia niemal nieograniczonego wsparcia dla wojowniczego sąsiada.
Może to być kolejna zmyłka. Chińczycy być może jeszcze raz chcą przehandlować swoją pomoc dla Korei Północnej za polityczne ustępstwa gdzie indziej. A ponieważ Korea Północna pod rządami nowego przywódcy jest jeszcze mniej przewidywalna, żądania mogą być jeszcze wyższe. Waszyngton zdaje się przewidywać chińską inicjatywę i już zasugerował, że może wstrzymać budowę tarczy rakietowej w regionie, jeżeli Chińczycy zainterweniują na Północy. Jest w tym pewna ironia, że Stany Zjednoczone w rozgrywce z Chinami korzystają z północnokoreańskich wzorców. Waszyngton najpierw zaostrzył sytuację militarną ogłaszając plan budowy tarczy antyrakietowej, a teraz oferuje powrót do sytuacji jedynie nieco lepszej niż przed kryzysem w zamian za polityczne ustępstwa, a konkretnie uspokojenie Korei Północnej.
Działania Korei Północnej zaczynają budzić reakcje zagrażające strategicznym interesom Chin, od rozbudowy amerykańskiej tarczy rakietowej, przez coraz szybszą remilitaryzację Japonii po bliższą współpracę wojskową pomiędzy Tokio a Seulem. Najwyższy czas, by Chiny zaczęły się zastanawiać, czy w relacjach z Koreą Północną ogon przypadkiem nie kręci psem.