- Zostali ranni w czasie kompleksowego ataku przeprowadzonego przez rebeliantów. Próbowali oni wedrzeć się do bazy - mówi rp.pl mjr Marek Pietrzak z Dowództwa Operacyjnego Sił Zbrojnych. Dziesięciu Polaków zostało rannych, jeden z nich ciężko, ale jego stan jest stabilny. Mjr Pietrzak dodaje, że zostali oni opatrzeni i trafili do szpitala w Ghazni.
Do ataku doszło o godz. 4 rano czasu lokalnego (ok. 13 czasu polskiego). Według informacji RMF FM, w mur otaczający bazę wjechała ciężarówka wyładowana materiałami wybuchowymi. Nastąpiła eksplozja, po której rebelianci zaatakowali polskich żołnierzy. Według agencji Reutera nad Ghazni unosi się słup czarnego dymu, a nad bazą latają śmigłowce NATO.
- Rebelianci, którzy dokonali ataku na bazę zostali wyeliminowani - dodał mjr Pietrzak. Nie sprecyzował, że zostali ujęci, czy zabici. Prawdopodobnie trzech z nich zostało zabitych, a kilkudziesięciu rannych. - W odparciu ataku brali aktywny udział żołnierz wojsk specjalnych. Żaden z nich nie został ranny - informuje mjr Krzysztof Plażuk z Dowództwa Wojsk Specjalnych.
W sprawie ataku na polskich żołnierzy wypowiedział się już na Twitterze minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak. "Polscy żołnierze odparli atak rebeliantów na bazę w Ghazni. Jest 7 rannych naszych, w tym 1 ciężko - stan stabilny. Sytuacja opanowana" - relacjonował.
Po południu Siemoniak umieścił na Twitterze kolejny wpis: "Serdeczne kondolencje z powodu śmierci żołnierza armii USA, który poległ dzisiaj odpierając razem z Polakami atak rebeliantów".