Tusk odnosił się wtedy do zarzutów, że ostrzegając swojego syna przed współpracą z OLT Express (firma należała do właściciela Amber Gold), był w posiadaniu tajnej wiedzy. Tłumaczył, że nie miał informacji o przestępczej działalności firm Marcina P. – Sugestia, że mogłem mieć tajne dane i uprzedzałem syna, jest, delikatnie mówiąc, niemądra, a nawet nieprzyzwoita – zapewniał premier i przekonywał, że opierał się wyłącznie na wiedzy dostępnej w mediach. – W czasie, o którym rozmawiamy, a więc późną wiosną i wczesnym latem, żadna z informacji, jakie otrzymywałem, nie wykraczała poza to, o czym media informowały dość szeroko – mówił w sierpniu 2013 r. Tusk.
"Rz" już we wrześniu tego samego roku pisała, że było inaczej.
Informowaliśmy wtedy, że już w maju Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego informowała premiera o podejrzeniach wobec tej spółki. Tłumaczenia premiera podważała ujawniona przez ówczesnego ministra spraw wewnętrznych Jacka Cichockiego informacja, że w maju ABW wysłała m.in. do niego pismo, w którym ostrzegała przed działalnością Amber Gold.
Okazuje się, że premier o podejrzeniach wobec tej spółki wiedział także od prezesa NBP Marka Belki. Kilka miesięcy przed faktem zadzwoniłem do Donalda (Tuska - red.) i powiedziałem mu, że sprawa Amber Goldu jest dość poważna, że jest to piramida finansowa, ale poważniejsza ze względu na to, że oni są właścicielami tego szybko rozwijającego się OLT Express - mówił w lipcu 2013 r. w rozmowie z Bartłomiejem Sienkiewiczem Belka. I dodawał: - Że będzie jakaś awantura z tym OLT Expressem.
W wątku dotyczącym Amber Gold i OLT Express, Belka i Sienkiewicz poruszali też kwestie działalności lotniska w Łodzi i - jak to ujął minister spraw wewnętrznych - "dotowania pod stołem" linii lotniczych Wizzar i Ryanair. Poniżej zapis fragmentu rozmowy: