Znajdujący się w Iraku amerykańscy instruktorzy mogą wziąć udział w walkach z fundamentalistycznymi bojownikami Państwa Islamskiego. Nie wyklucza tego przewodniczący kolegium szefów sztabów sił zbrojnych USA generał Martin Dempsey. Na przesłuchaniu w senackiej komisji sił zbrojnych przyznał, że w razie konieczności złoży odpowiednią rekomendację prezydentowi.
Jest to pierwsza wypowiedź Pentagonu świadcząca, iż USA przygotowywać się mogą do użycia wojsk lądowych do operacji w Iraku.
Przebywa tam obecnie 1600 doradców, których zadaniem jest wspieranie sił irackich danymi wywiadowczymi oraz koordynowanie operacji przeciwko Państwu Islamskiemu.Począwszy od 8 sierpnia, Amerykanie wykonali już 167 ataków lotniczych na pozycje dżihadystów. Prezydent Obama nie szczędzi zapewnień, że zostaną zlikwidowani zarówno w Iraku, jak i w Syrii, jeśli zajdzie taka potrzeba.
Gen. Dempsey wykluczył bombardowania na dużą skalę. Mają być dostosowane do metod działania dżihadystów błyskawicznie zmieniających miejsca stacjonowania swych oddziałów. Zapowiada jednak, że będą długotrwałe.
W odpowiedzi na słowa generała umieścili oni wczoraj w sieci krótkie wideo z groźbami śmierci pod adresem amerykańskich doradców w Iraku. Jest też sugestia ataku na Biały Dom.