Szefowa opozycyjnego Zjednoczonego Frontu Obywatelskiego z Murmańska, a jednocześnie działaczka organizacji Zapomniany Pułk Jelena Wasiliewa opublikowała swoje informacje, z których wynika, że na Ukrainie zginęło co najmniej 4360 żołnierzy z Rosji. Rosyjskie Ministerstwo Obrony przyznaje się do około 900 zabitych. Jednak dla urzędników żołnierze nie giną na wojnie z Ukrainą, lecz na „wojnie domowej na Ukrainie" lub „ćwiczeniach wojskowych w obwodzie rostowskim".
Sama Wasiliewa zastrzega, że dane są szacunkowe. „Liczba strat z rosyjskiej strony jest tak wielka, że za miesiąc nie będzie kim dowodzić" – cytuje wpisy rosyjskich oficerów z zamkniętych wojskowych forów internetowych.
Jednak nawet w rosyjskiej armii nikt nie prowadzi całościowej statystyki strat. „Na granicę (z Ukrainą) nie docierają żadne skompletowane jednostki. Ciężarówki są z jednego garnizonu, uzbrojenie – z innego, część spadochroniarzy – z jednej jednostki, część – z innej. Nie ma kto ich zgrać. (...) Dowódcy wieją z takich oddziałów na urlopy tuż przed wysłaniem ich na front" – to również wpisy z wojskowych forów, zebrane przez Wasiliewą.
Według niej statystyka strat w przybliżeniu wygląda następująco: „(...) 45. samodzielny pułk specjalny wojsk powietrznodesantowych; w szeregach pozostało około 150 ludzi – zginęło około 850, możliwe że więcej. (...) 22. brygada sił specjalnych – pozostało około 180 ludzi – rozgromiona prawie całkowicie. (...) 24. brygada sił specjalnych – w chwili obecnej jednostka prawie całkowicie niezdatna do walki. Główne bitwy: lotnisko (w Doniecku), Mariupol i Debalcewo – straciła ponad 300 ludzi. (...) Wojska wewnętrzne do ochrony ważnych ładunków państwowych i specjalnych – 230 ludzi strat".
„Byliśmy tam w sierpniu. W miejscowościach staramy się nie strzelać. Ale ta banda z DRL (separatyści z Donieckiej Republiki Ludowej) wyłaziła z granatnikami nie wiadomo skąd i strzelała do wszystkiego po kolei. Najgorsze, że jakieś matoły z Ministerstwa Obrony rozkazały, by (nasze) kolumny poruszały się tylko nocą. A w otwartym polu nap... do nas ci deerlowcy. Każdy miał tylko jedno marzenie: dociągnąć do jakiejś wiochy" – opisywał wojnę w Donbasie jeden z rosyjskich oficerów.