Jedną z osób, która pójdzie oddać krew, jest Sylwia Klimczak z Londynu. – Chciałam wesprzeć #polishblood, inicjatywę będącą alternatywą do strajku, który zostawiłby tylko negatywny posmak. Przez solidarne oddanie krwi jesteśmy w stanie pokazać tym ciągle nieprzekonanym do nas Brytyjczykom inną, pozytywną stronę naszego pobytu i zmienić ich sposób myślenia o migracji – tłumaczy.
Ale choć pani Sylwia rejestrowała się już kilka dni temu, do wyboru tego dnia miała zaledwie kilka terminów, w których mogła oddać krew. To dlatego, że akcja cieszy się w Wielkiej Brytanii ogromną popularnością.
Pomysł strajku przeciwko dyskryminacji Polaków w Wielkiej Brytanii pojawił się w jednej z polonijnych gazet. Wielu rodaków obawiało się jednak, że gdyby się powiódł i sparaliżował kraj, obróciłby się to przeciwko nim. – Ten strajk to paranoja, zwrócenie na siebie uwagi w negatywny sposób – mówi mieszkająca na Wyspach Agnieszka Biegluk.
Choć popiera akcję #polishblood całym sercem, krwi na razie nie odda, bo jest na wakacjach w Polsce. – Staram się jednak popularyzować ideę wśród znajomych – tłumaczy.
Nie wiadomo, ile ostatecznie osób odda w czwartek krew. – Na naszym fanpage'u chęć zrobienia tego zadeklarowało ponad 2300 osób, ale cały czas dostajemy setki potwierdzeń rejestracji. Prawie wszystkie placówki oddawania krwi 20 sierpnia są zajęte i Polacy rejestrują się na inne dni – mówi Jerzy Byczyński, koordynator akcji. Jego zdaniem pomysł był strzałem w dziesiątkę. – Nawet ci, którzy krytykują imigrację, nie pozwolą sobie skrytykować Polaków oddających krew – mówi Byczyński.