Co łączy seniora Morawieckiego, bohatera polskiej drogi do wolności, z juniorem Morawieckim, który obiecuje świetlaną przyszłość, po wyprostowaniu naszej drogi błędów i wypaczeń? Łączą ich niepokojące inspiracje ideowe, jak sądzę, niezbyt uświadomione. A powinni obaj być świadomi, że czerpią z ciemnych kart historii XX wieku.
Pamiętne stwierdzenie Kornela Morawieckiego: „dobro ludu ponad prawem" wybrzmiało wcześniej wśród ideologów nazizmu i komunizmu. Natomiast Mateusz Morawiecki dzieli zamiłowanie do holdingów państwowych z przywódcami faszystowskich Włoch i Hiszpanii.
Po wsze czasy historia IRI (Instituto per la Ricostruzione Industriale) utworzonego w roku 1933 w epoce Mussoliniego oraz INI (Instituto Nacional de Industria) utworzonego w roku 1941 w epoce generała Franco powinna stanowić ostrzeżenie dla późniejszych naśladowców. Ujawniły się w tych państwowych konglomeratach wszelkie patologie ręcznego zarządzania gospodarką, z nieodłączną biurokracją, niekompetencją i korupcją. A przede wszystkim niezgodność tego typu tworów z logiką gospodarki rynkowej, opartej na prywatnej własności.
Kapitał gorszego sortu
Dopiero prywatyzacja w latach 80. i 90. uwolniła gospodarki Włoch i Hiszpanii od tego, co stało się kamieniem młyńskim, choć miało być napędem. Lektura obowiązkowa dla rodzimych zwolenników holdingów państwowych i całości nowych instytucji, noszących obowiązkowo nazwy „narodowe" i „polskie", zaprzęgniętych w służbę mglistej „Strategii na rzecz odpowiedzialnego rozwoju" .
Ministrowie PiS na swój sposób odczytują doświadczenie polskich przemian i bogate świadectwo międzynarodowe. Wiedzą swoje. Największą ufność pokładają w spółkach państwowych, bo te są spolegliwe, jako narzędzie realizowania wielkich projektów, godnych „dobrej zmiany". Kapitał państwowy jest kapitałem z misją, zatem szlachetniejszej próby niż biznes prywatny. Wedle nieomylnego prezesa sfera prywatna obfituje w ludzi nieuczciwie wzbogaconych, co gorsza, komunistycznego rodowodu.