Kolejny kremlowski kret w Białym Domu?

Raport amerykańskich służb specjalnych poświęcony ingerencji Rosji w ostatnie wybory prezydenckie w USA będzie kładł się cieniem na prezydenturze Trumpa. Przeciwnicy nowego amerykańskiego przywódcy będą każde jego działanie mogli interpretować jako „realizację rozkazów z Kremla”. Można to traktować jako triumf teorii spiskowej.

Publikacja: 09.01.2017 15:35

Kolejny kremlowski kret w Białym Domu?

Foto: AFP

„Mianować Donalda Fredowicza Trumpa gubernatorem Amerykańskiego Okręgu Federalnego" – taki dokument, w rosyjskim dowcipie, miał podpisać 9 listopada Putin. Bez wątpienia rosyjskie władze pozytywnie odnoszą się do amerykańskiego prezydenta-elekta, co jest zresztą podobne do ich postawy z 2008 r., po wyborczym zwycięstwie Baracka Obamy. FBI i CIA wskazują, że ludzie z wewnętrznego kręgu Putina wyraźnie świętowali wybór Trumpa. Według nich rosyjskie tajne służby miały też przyczynić się do tego triumfu przy urnach. Co prawda amerykańskiemu wywiadowi i kontrwywiadowi nie udało się znaleźć dowodów jakichkolwiek ingerencji hakerów z Rosji w działanie maszyn wyborczych w USA (eksperci wskazują, że tych urządzeń nie da się zhakować z zewnątrz, ale można wcześniej zainstalować na nich programy manipulujące ich działaniem),ale twierdzą, że to cyberszpiedzy z GRU wykradli poufne maile z serwerów sztabowców Hillary Clinton i Narodowego Komitetu Demokratów. Mieli je później przekazać demaskatorskiemu portalowi WikiLeaks. Julian Assange oraz inni przedstawiciele WikiLeaks odbijają jednak piłeczkę wskazując, że maile władz Partii Demokratycznej dostali od Setha Richa, działacza tego stronnictwa zniesmaczonego jego polityką, człowieka który później padł ofiarą niewyjaśnionego morderstwa. Maile z serwera pocztowego Johna Podesty zostały im zaś dostarczone przez pracownika NSA, czyli amerykańskiej agencji odpowiedzialnej za wywiad elektroniczny. James McAfee, potentat z branży cyberochrony, wskazuje zaś, że wersja o ataku hakerskim przeprowadzonym przez rosyjskich szpiegów jest mocno dziurawa. Zwraca on uwagę, że CIA i FBI zidentyfikowali narodowość hakerów dzięki śladom, które są zbyt oczywiste (np. „stemplom czasowym" łączącym działalność hakerów z moskiewską strefą czasu i śladom wskazującym, że haker używał klawiatury z przyciskami oznaczonymi cyrylicą) i które haker pracujący dla rosyjskiej agencji szpiegowskiej łatwo by usunął. Złośliwy rosyjski program, którego użyto do włamania jest zaś powszechnie dostępny w internecie i może go zastosować każdy nastoletni cyberprzestępca. Zapewne więc włamania na serwery demokratycznych sztabowców dokonał ktoś, kto tylko udawał hakera z GRU. Teoretycznie mogły być to więc służby innego mocarstwa (np. Chin, które w 2008 r. włamały się na serwery sztabowców Obamy i McCaine'a), mogła to być NSA, a mógł jakiś owładnięty wiarą w spiski maniak. Assanga zauważa zaś, że serwery demokratycznych sztabowców były tak kiepsko zabezpieczony, że włamałby się do nich nawet 14-latek. Hasłem do maila Johna Podesty, osławionego szefa kampanii Hillary Clinton, było słowo „password" („hasło").

Miesięczny limit darmowych artykułów został wyczerpany

Teraz 4 zł za tydzień dostępu!

Czytaj 46% taniej przez 4 miesiące

Na bieżąco o tym, co ważne w kraju i na świecie. Czytaj bez ograniczeń artykuły z Rzeczpospolitej i wydania magazynowego Plus Minus.

Materiał partnera
Najważniejsza jest idea demokracji. Także dla gospodarki
Wydarzenia Gospodarcze
Polacy szczęśliwsi – nie tylko na swoim
Materiał partnera
Dezinformacja łatwo zmienia cel
Materiał partnera
Miasta idą w kierunku inteligentnego zarządzania
Materiał partnera
Ciągle szukamy nowych rozwiązań