Przekonała się o tym gdańszczanka, która pewnego grudniowego wieczora poślizgnęła się na oblodzonej nawierzchni i złamała nogę. Do wypadku doszło tuż przy furtce prowadzącej na osiedle Wspólnoty Mieszkaniowej C. Nie było bezpośrednich świadków tego zdarzenia. Przypadkowi przechodnie pomogli Patrycji K. wstać i zawieźli ją do szpitala. Do kwietnia chodziła o kulach, opiekowali się nią mąż i matka, syn woził na rehabilitację.
Winą za swój wypadek Patrycja K. obarczyła Stefana B., którego firma odpowiadała za utrzymanie czystości i porządku na terenie osiedla C., a także terenu zewnętrznego osiedla - chodników, dojścia do śmietników, jezdni, parkingów, ulic dojazdowych na osiedle. W pozwie do sądu Patrycja K. domagała się od Stefana B. ponad 120 tys. zł. Pozwany, chcąc ugodowo zakończyć spór, zaproponował powódce 20 tys. zł zadośćuczynienia i odszkodowania, jednak ona propozycji nie przyjęła.
Przed sądem Stefan B. nie zgodził się z zarzutem, że nienależycie wykonywał swoje obowiązki wynikające z łączącej go ze Wspólnotą C. umowy. W zimie jego pracownicy codziennie od godziny 7. rano odśnieżają, a potem posypują solą ciągi piesze (chodniki), komunikacyjne (jezdnie i parkingi) na osiedlu. Czynności te powtarzają, jeżeli śnieg pada w ciągu dnia - do 3 godzin od ustania opadów. Jeśli opady są po godz. 16., to odśnieża się w następnego dnia od 5. rano. Wówczas odnotowują na bieżąco w swoim notatniku dni i godziny dodatkowych prac, albowiem są one płatne jako nadgodziny.
Sąd Okręgowy nie dał wiary zeznaniom powódki, że do wypadku doszło na chodniku. Tym bardziej, że sama twierdziła najpierw, że szła z prowadzonego przez siebie sklepu do domu. To tłumaczyłoby, dlaczego wybrała drogę na skróty - ścieżką wydeptaną przez mieszkańców na trawniku i wykorzystywaną jako krótsze dojście do sklepu. Potem kobieta przekonywała sąd, że szła chodnikiem na umówioną wizytę do szpitala. Sąd zauważył jednak, że mało prawdopodobne jest, żeby szpital umawiał wizyty pacjentów na przed godz. 22., a o tej porze doszło do wypadku. Zeznania powódki były zdaniem Sądu niespójne i nielogiczne.
Przeczyły im też zeznania świadka, który widział Patrycję K. zaraz po upadku obok furtki, lecz poza chodnikiem, a właśnie na ścieżce będącej zwyczajowym "skrótem" do sklepu. W dniu zdarzenia miejsce to nie było utwardzone ani wyłożone kostką brukową. Z tego powodu nie było także w tamtym czasie odśnieżane ani posypywane piaskiem czy solą. Dopiero po wypadku Patrycji K. zarząd Wspólnoty zdecydował o wyłożeniu przejścia kostką brukową.