Na amerykańską ekspansję nie pozwoliła rada nadzorcza, a Ryanair informuje teraz, że popełnił błąd informując o takich planach, chociaż podawano już porty z których ma latać w Europie i lotniska amerykańskie, dokąd ma przylecieć w Stanach Zjednoczonych. Były wśród nich między innymi Dublin, Kolonia, Berlin, Londyn po stronie europejskiej i Miami, Nowy Jork, Boston i Chicago w USA.

Najtańsze bilety miały kosztować 10 euro/10 funtów/15 dolarów, a ich ceny miały rosnąć do 99 i więcej euro za jeden odcinek podróży. Linia miała już prowadzić negocjacje z dostawcami samolotów, a w grę chodziły Dreamlinery, Airbusy A350, bądź Boeingi 777, te plany potwierdził w rozmowie z „Rzeczpospolitą" prezes linii, Mchael O'Leary.

Teraz Ryanair poinformował „W świetle informacji prasowych rada nadzorcza Ryanair Holdings Plc chciałaby poinformować, że ani nie rozważały, ani tym bardziej nie zaakceptowała żadnego atlantyckiego projektu i nie ma takich planów".

Analitycy rynku lotniczego bardzo pozytywnie oceniali odwołane plany irlandzkiego przewoźnika. Ich zdaniem jeśli ktoś ma odnieść sukces oferując niskokosztowe połączenia, to jest nim właśnie O'Leary i jego Ryanair. I bez znaczenia był fakt, że na takim projekcie poległa już konkurencja, a Norwegian, który lata na trasie Europa- Ameryka kasuje za bilety praktycznie tyle samo, co linie tradycyjne.

Ryanair pozostaje dzisiaj największą linią europejską. W 2014 roku przewiózł 89 mln pasażerów i lata do 180 portów. Średnia cena biletu przewoźnika wynosi dzisiaj 40 euro, mimo to zysk w roku finansowym kończącym się 31 marca ma wynieść 840-850 mln euro, czyli o ponad 300 mln euro więcej, niż w 2013.