– Nie otrzymaliśmy żadnej informacji o wyniku referendum strajkowego poza stwierdzeniem, że było ono skuteczne – mówi „Rzeczpospolitej" prezes LOT Rafał Milczarski.
Dodaje, że ewentualna akcja protestacyjna będzie nielegalna. I nadal wierzy, że do strajku nie dojdzie. – Gdyby jednak tak się stało, zrobimy wszystko, aby pomóc pasażerom, by ich podróże nie zostały zakłócone – obiecuje.
W sporze zbiorowym po stronie pracowniczej od trzech lat negocjuje wszystkich sześć związków działających w LOT. Natomiast akcję strajkową organizują dwa największe – Związek Zawodowy Pilotów Komunikacyjnych PLL LOT SA i Związek Zawodowy Personelu Pokładowego i Lotniczego.
Szefowa Związku Zawodowego Personelu Pokładowego i Lotniczego Monika Żelazik zapewnia, że w trwającym miesiąc referendum za strajkiem głosowała ponad połowa z 1,6 tys. pracowników zatrudnionych na etatach.
Żelazik mówi o 900 osobach, które opowiedziały się za protestem. A z tych, którzy wzięli udział w głosowaniu, za akcją protestacyjną było aż 92 proc. Tyle że – jak przyznają sami pracownicy linii – choć referendum zakończyło się 21 kwietnia, to jeszcze w środę 25 kwietnia w budynku LOT związkowcy zbierali głosy.