Polska branża transportowa ma nowy, bardzo poważny problem. Kolejny kraj, do którego jeżdżą polskie TIR-y wprowadzi minimalną stawkę płacy godzinowej dla zagranicznych kierowców. I to bardzo wysoką.
Od początku lipca znacznie wyższą stawkę zamierza wprowadzić Norwegia. Według Ogólnopolskiego Centrum Rozliczania Kierowców (OCRK), ma ona stanowić równowartość 74 złotych za godzinę, do której pracodawca będzie musiał jeszcze dołożyć równowartość 144 złotych diety. Jak podaje Wydział Promocji Handlu i Inwestycji przy polskiej ambasadzie w Oslo, płaca minimalna będzie obowiązywała zarówno kierowców norweskich, jak i zagranicznych, kierujących pojazdami o dopuszczalnej masie całkowitej pow. 3,5 tony, w tym również autobusów.
Nowe zasady wynagradzania zostały uchwalone 11 maja przez norweski Komitet ds. Upowszechnionych Umów Zbiorowych (Tariffnemnda). Stawka godzinowa będzie o około 10 euro większa niż w Niemczech i około 7 razy większa niż w Polsce. Według OCRK, dzienny zarobek kierowcy, przy założeniu, że pracuje 10 godzin, wyniesie przynajmniej 888 złotych. To dla polskich firm transportowych może okazać się obciążeniem nie do zaakceptowania. – Norwegia nie należy do Unii Europejskiej, więc formy nacisku są mocno ograniczone. Małe jest zatem prawdopodobieństwo wycofania wprowadzonego prawa – twierdzi prezes OCRK, Bartosz Najman.
Wcześniej minimalną stawkę dla zawodowych kierowców w transporcie podniosły Niemcy. Wywołało to protesty w innych krajach. 19 maja Komisja Europejska rozpoczęła postępowanie przeciwko Niemcom w sprawie naruszenia przepisów o swobodzie przemieszczania się osób i swobodzie świadczenia usług. Uznała, że wymóg płacenia minimalnej płacy niemieckiej w sektorze transportu zaburza funkcjonowanie rynku wewnętrznego w UE.
Ministerstwo Pracy w Niemczech poinformowało, że rząd w Berlinie przeanalizuje stanowisko zajęte przez Komisję Europejską w sprawie stosowania niemieckich przepisów o płacy minimalnej w sektorze transportu. Niemcy mają dwa miesiące na udzielenie wyjaśnień.