Trzeci złoty sokół Igi Świątek. Obroniła tytuł w Dausze

Przed Igą Świątek teraz Dubaj, gdzie rok temu była w finale. Może będzie mecz na szczycie z wracającą do gry Aryną Sabalenką.

Publikacja: 19.02.2024 03:00

Iga Świątek z trofeum za zwycięstwo w turnieju w Katarze

Iga Świątek z trofeum za zwycięstwo w turnieju w Katarze

Foto: KARIM JAAFAR/AFP

Sobotni finał w stolicy Kataru pozostawił dobre wrażenia. Dobre dla polskiej mistrzyni, która zdobyła w Dausze 18 tytuł cyklu WTA Tour (pierwszy w tym roku), zarobiła za to osiągnięcie godne pieniądze (ponad pół miliona dolarów brutto) i nieco zyskała w rankingu światowym – w wyniku cotygodniowych przeliczeń jej przewaga nad Sabalenką wzrośnie do 1395 punktów, co oznacza, najprościej rzecz ujmując, że Białorusinka w Dubaju na pewno nie odzyska pierwszego miejsca na świecie, musi czekać z takimi ambicjami co najmniej do marca i amerykańskich turniejów w Indian Wells i Miami.

Sukces Igi podobał się z kilku powodów. Pierwszy, najbardziej sportowy, jest taki, że forma Polki na tle mocnych rywalek znów wygląda dobrze. Każdy zauważył poprawę serwisu, piłki uderzane przez liderkę rankingu światowego lecą teraz o kilka kilometrów na godzinę szybciej niż rok temu, w dodatku rzadziej trafiają w siatkę lub w aut. Iga grała w Khalifa International Tennis & Squash Complex stabilnie, bez wpadek i załamań, jak zawsze z widoczną energią i zaangażowaniem, słowem robiła swoje, tylko odrobinę lepiej.

Jelena Rybakina chciała bitwy z Igą Świątek na potężne forhendy. I ją dostała

Tyle wystarczyło, by po trzech porażkach, wreszcie wygrała prestiżowy mecz z Jeleną Rybakiną, której możliwości są wciąż bardzo duże, ale od czasu zwycięstwa w Wimbledonie (2022) wydaje się, że znacząco nie wzrosły. Rybakina jest dziś jednak, obok Sabalenki i Coco Gauff, w grupie największych przeciwniczek Polki, wygrała w tym sezonie w Brisbane i Abu Zabi, każdy sukces z Rosjanką w barwach Kazachstanu to ważna sprawa, ten w Dausze miał szczególną wartość, bo był także trudnym testem na odporność psychiczną Igi Świątek. Ten test Iga zdała śpiewająco, niewiele jest tenisistek, które przegrywając 1:4 (z dwoma przełamaniami podania) wygrałoby seta z Jeleną. Jeszcze mniej obroniłoby piłkę setową w nerwowym tie-breaku przy potężnym podaniu Rybakiny, o kapryśnym wietrze przeszkadzającym obu tenisistkom nie wspominając.

Czytaj więcej

Wielki tenis. Cykl premium szuka zgody i pieniędzy

Skoro reprezentantka Kazachstanu chciała bitwy na potężne forhendy, to ją dostała, choć wygrywającym uderzeniem Igi w finale był raczej świetny bekhend wyjmowany z arsenału może rzadziej, ale za to używany z właściwą precyzją. Po finale w Dausze można zapomnieć o trzeciej rundzie Australian Open i trzeba też wierzyć Idze, która przyznała, że wizja kolejnego, trzeciego zwycięstwa w Katarze wcale nie była łatwa do dźwignięcia.

– Trudno było o tym nie myśleć. Przyjechałam tutaj i byłam dość zestresowana, ponieważ czułam powszechne oczekiwania. Chciałam zatem zrobić wszystko krok po kroku, jak zawsze. Jestem naprawdę szczęśliwa. Jestem z siebie naprawdę dumna – mówiła po finale, chwilę później przepraszając też rodzinę za dziewięć dni przerwy w komunikacji.

Sukces Igi podobał się z kilku powodów. Ten najbardziej sportowy jest taki, że forma Polki na tle mocnych rywalek znów wygląda dobrze

Przyjemnością było słyszeć porównania Polki do Sereny Williams, bo potrójne zwycięstwa rok po roku zdarzają się w WTA Tour niezmiernie rzadko, właśnie Amerykanka była poprzednią taką mistrzynią, gdy panowała w Miami w latach 2013–2015.

Z trzecim złotym sokołem (to tradycyjne trofeum wręczane mistrzyniom w stolicy Kataru) w bagażu i w poczuciu dobrze wykonanej pracy Iga mogła zatem przelecieć 400 kilometrów na wschód do Dubaju, by wystartować w drugim lutowym turnieju WTA 1000 w Zatoce Perskiej – Dubai Duty Free Tennis Championships.

To wydarzenie na razie zamyka czas rozgrywek kobiecych w tym regionie świata, być może osiem najlepszych wróci na początku listopada do Arabii Saudyjskiej, by rozegrać w Rijadzie Finały WTA, ale w tej kwestii rozmowy jeszcze trwają. Na razie z krainy, którą rządzi emir Tamim ibn Hamad Al Sani najlepsze tenisistki świata przeniosły się do krainy, którą włada szejk Muhammad ibn Raszid Al Maktum, oficjalny patron dubajskiej imprezy, także wiceprezydent i premier Zjednoczonych Emiratów Arabskich.

Iga Świątek kontra Sloane Stephens w Dubaju

Turniej w części kobiecej ma tradycję podobną do tej z Kataru – pierwszą edycję oglądano także w 2001 roku (turnieje ATP rozgrywano w Dubaju już od 1993 roku), wygrała wtedy Martina Hingis. Sponsor tytularny zapewniał niektórym sławnym uczestniczkom m.in. interesujące rozrywki natury zakupowej, może stąd bierze się niemała popularność tego wydarzenia w WTA Tour.

Drabinka na 56 tenisistek (osiem najwyżej rozstawionych ma wolne w pierwszej rundzie), ponad 523 tys. dolarów i 1000 punktów rankingowych dla mistrzyni, początek w niedzielę, finały w sobotę, 24 lutego – to także kopia standardów z Dauhy. Zamiast złotego sokoła mistrzyni odbierze jednak srebrny beduiński dzbanek, pewne różnice widać też w obsadzie: przybyła Aryna Sabalenka, mistrzyni Australian Open, nie ma nadal Jessiki Peguli i Karoliny Muchovej, nie będzie Naomi Osaki (z racji zmęczenia) oraz Barbory Krejcikovej, która dość zdecydowanie wygrała 6:4, 6:2 zeszłoroczny finał z Igą Świątek (po drodze zwyciężyła też Sabalenkę i Pegulę), ale teraz w stolicy Kataru poczuła ból pleców i zrezygnowała z obrony tytułu.

Czytaj więcej

Hubert Hurkacz odpadł z turnieju w Rotterdamie

Osiem tenisistek z pierwszej dziesiątki świata, w tym pierwsza czwórka, to nie jest zapowiedź małych atrakcji, sugestia, że w finale miałyby zagrać Świątek i Sabalenka nie są rzadkie. Iga z racji wolnej rundy i niedużej odległości z Kataru do Dubaju zapewne będzie miała czas na krótki odpoczynek.

Pierwszą rywalkę, z którą zmierzy się we wtorek, już zna – to Sloane Stephens (39. WTA), mistrzyni US Open z 2017 roku. Z Igą ma bilans 0-2, oba mecze grały w 2022 roku, w Cincinnati i Nowym Jorku. Amerykanka w pierwszej, niedzielnej rundzie pokonała w trzech setach Francuzkę Clare Burel (46. WTA).

W turnieju pojawiły się też dwie inne Polki. Magda Linette (53. WTA) zagrała od razu w turnieju głównym, trafiła jak w Dausze na Nao Hibino (93. WTA), ale tym razem przegrała z Japonką 2:6, 6:3, 4:6. Zagra jeszcze z Moniką Niculescu w deblu. Magdalena Fręch (52. WTA) tak jak w Katarze przebiła się dzielnie przez eliminacje, pokonała Arinę Rodionovą (99. WTA) i Julię Putincewą (76. WTA). Jednak inaczej niż w Dausze, w pierwszej rundzie turnieju głównego pokonała 7:6 (7-3), 6:3 znacznie wyżej klasyfikowaną rywalkę – osiadłą w Pradze Rosjankę Jekaterinę Aleksandrową (19. WTA). W drugiej zagra z Chorwatką Petrą Martić (67. WTA) lub Amerykanką Caroline Dolehide (44. WTA). Rywalkę pozna w poniedziałek.

Sobotni finał w stolicy Kataru pozostawił dobre wrażenia. Dobre dla polskiej mistrzyni, która zdobyła w Dausze 18 tytuł cyklu WTA Tour (pierwszy w tym roku), zarobiła za to osiągnięcie godne pieniądze (ponad pół miliona dolarów brutto) i nieco zyskała w rankingu światowym – w wyniku cotygodniowych przeliczeń jej przewaga nad Sabalenką wzrośnie do 1395 punktów, co oznacza, najprościej rzecz ujmując, że Białorusinka w Dubaju na pewno nie odzyska pierwszego miejsca na świecie, musi czekać z takimi ambicjami co najmniej do marca i amerykańskich turniejów w Indian Wells i Miami.

Pozostało 91% artykułu
2 / 3
artykułów
Czytaj dalej. Subskrybuj
Tenis
W Rzymie jak w Madrycie. Będzie kolejny finał Iga Świątek - Aryna Sabalenka
Tenis
Imponująca Iga Świątek. Zagra w czwartym finale w tym roku
Tenis
Hubert Hurkacz pokonany w Rzymie. Stracił swój największy atut
Tenis
Tenisowy turniej w Rzymie. Iga Świątek i Hubert Hurkacz zwyciężają razem
Tenis
Polska zagra z Hiszpanią. Znamy drabinkę i terminarz Billie Jean King Cup Finals