Obserwując telewizję publiczną, mam wrażenie, że jeśli spełnia swą misję, to jedynie nocą. Dla mnie akurat nie jest to przeszkoda, bo cierpię na bezsenność i zdarza mi się oglądać coś nawet o dość późnej porze, gorzej z tymi, którzy chodzą do pracy na ósmą rano. Dla tych taka misja jest czystą abstrakcją, bo najciekawsze programy są wtedy, kiedy ci widzowie dawno poszli spać.
Poza niszową TVP Kultura trudno w publicznej telewizji w dobrym czasie antenowym doszukać się programów misyjnych. W sobotę, w dzień po zakończeniu naszego festiwalu Kontakt, chciałabym obejrzeć film dokumentalny o kamilianach (TVP Kultura, godz. 18.50). Interesujący temat i twórca, którego wysoko cenię, czyli Sylwester Latkowski. W niedzielę w Jedynce zainteresował mnie film „Zaklinacz koni” (godz. 21.30). Podobała mi się powieść, a film z Robertem Redfordem i w jego reżyserii po tygodniu oglądania teatrów z całego świata dobrze mi zrobi.
W poniedziałek na pewno będę oglądać „Mistrza i Małgorzatę” (TVP 1, godz. 21.45). Mam wprawdzie ambiwalentny stosunek do tego serialu, bo w pierwszych odcinkach bardzo podobał mi się pomysł, by opowieść o epoce współczesnej Bułhakowowi pokazywać w manierze starego kina, a środkami nowoczesnego ukazywać opowieść o śmierci Jezusa. Teraz ten pomysł trochę mi się opatrzył. Ponieważ nasz teatr imienia Wilama Horzycy raz na dwa sezony wystawia spektakle muzyczne, chętnie obejrzę kolejny Przegląd Piosenki Aktorskiej, by być na bieżąco (TVP Kultura, poniedziałek, godz. 19.40). W środę, jeśli wytrzymam do godz. 1.05, chciałabym obejrzeć w TVP 1 jeden z najgenialniejszych filmów, jakie znam, czyli „Farinelli, ostatni kastrat”. Zawsze kiedy go oglądam, myślę sobie, że gdyby miała powstać wersja teatralna tej niezwykłej opowieści, świetnie pasowałaby do scenerii naszego teatru.