Kiedy w 1932 roku ukazała się książka Aldousa Huxleya „Nowy wspaniały świat” („Brave New World”), nikt się nie spodziewał, że to dzieło prorocze, trafnie opisujące rzeczywistość, która nadejdzie kilkadziesiąt lat później. – Huxley analizował ideę miękkiej dyktatury, w której ludzie kochają stan swojego zniewolenia. To reżim oparty na zasadzie przyjemności – wyjaśnia jeden z występujących w filmie brytyjskich naukowców.
– Pisarz mówi nam, że możemy się pozbyć wolności z własnej woli. Że będziemy tak zajęci przyjemnościami i swoją wygodą, że nawet nie zauważymy, kiedy wolność została nam odebrana – twierdzi Dana Sawyer, biograf Huxleya.
I rzeczywiście, współczesne media bombardują nas reklamami zachęcającymi do sybaryckich i hedonistycznych przyjemności. Zgodnie z zasadą: nie odkładaj do jutra przyjemności, którą możesz mieć dziś, nakłaniają do nabywania coraz to nowych przedmiotów. Kultura konsumpcyjna wmawia ludziom, że powinni nieustannie podnosić standard życia – wymieniać lodówkę, samochód, telewizor na coraz nowsze modele. Nawet sport to dziś potężna machina propagandy konsumpcjonizmu. Nie wystarczą spodnie dresowe, koszulka i zapał, bo przecież sprzęt jest dziś współodpowiedzialny za uzyskiwanie coraz lepszych wyników... Tak stwarza się przymus kupowania. Zakupy stały się najważniejszą metodą zaspokajania potrzeby szczęścia i rozrywki.
– Większość reklam w telewizji o niczym nie informuje, lecz jedynie tworzy uczucia wokół brandu czy produktu – przypomina Dominika Maison z Uniwersytetu Warszawskiego. Zasadę tę doskonale znają spece od promocji i bezwzględnie wykorzystują. Szczególnie wrażliwymi odbiorcami są najmłodsi. Szacuje się, że przeciętne dziecko ogląda rocznie około 20 tysięcy spotów reklamowych. – Reklama działa jak kropla wody na kamień. Pojedyncza nie ma większej mocy, dopiero gdy się powtarza, drąży dziurę w umyśle konsumenta – ostrzega Dominika Maison.
Wycofać się z wyścigu do krainy zadowolenia nie jest łatwo. Ale jak pokazują autorzy filmu, niektórym ta sztuka się udaje. Dotarli do kilku mężczyzn, którzy wybrali tzw. alternatywny styl życia. Jeden z nich wyjechał na dłuższy czas do Indii. Tam, kiedy skończyły mu się pieniądze, zaczął wieść proste życie sadu – człowieka siedzącego na ulicy i czekającego na ofiarność ludzi.