Autorce należą się brawa za znakomity pomysł. W polskiej dramaturgii pierwszeństwo miały do tej pory wesela, tymczasem dla społeczeństwa, które określa się wciąż katolickim – uroczystość pierwszej komunii jest zdecydowanie ważniejszym sprawdzianem. Wesela ujawniają stan świadomości ludzi dojrzałych. A komunia to moment, kiedy można zaobserwować, jak kształtuje się świadomość najmłodszego pokolenia wchodzącego w dorosłe życie. To także sprawdzian chrześcijańskiej postawy, wzorca zachowań proponowanego dzieciom przez starszych. Przykład rodziców i dziadków może przesądzić o ich przyszłości – życiu szczęśliwym albo dramacie.
Tak się, niestety, w ostatnich czasach składa, że komunia powraca w naszych majowych rozmowach coraz częściej jako przyczyna... kosztów, które trzeba ponieść w związku z kupnem sukienki, garnituru lub alby, a także przyjęciem organizowanym poza domem, w restauracji. Wymiar duchowy święta zostaje zepchnięty na dalszy plan.
Beata Dzianowicz postanowiła się przyjrzeć jednej z polskich rodzin. Współczesne trzy siostry spotykają się z ojcem podczas przygotowań do uroczystości. Tak jak u Czechowa, obraz rodziny nie wygląda różowo. Autorka uchwyciła społeczne zmiany, które trzeba nazwać wprost – Polska przestaje być krajem katolickim. Oglądamy sytuację znaną z filmów Almodóvara, z niegdyś ultrakatolickiej Hiszpanii. Kobiety żyją samotnie, na skraju nerwowego załamania. Tylko najstarsza z córek (Katarzyna Herman, na zdjęciu) zdecydowała się na małżeństwo, ale się rozwiodła, gdy tylko zaszła w ciążę. Jej drugim „dzieckiem” jest ojciec (Władysław Kowalski, na zdjęciu). Mieszka z nim, opiekując się rodzicem chorym na cukrzycę, kapryśnym, nerwowym. Trudno powiedzieć, że złym. Widać jednak, że niedojrzałym do ojcostwa. Niesprawiedliwym wobec swoich dzieci. Niezręcznym. Nie da się wykluczyć, że właśnie to stało się przyczyną nieudanego życia córek.
Pozostałe dwie siostry porzuciły rodzinny dom i spróbowały szczęścia w wielkim mieście. Jedna (Ewa Kaim) wybrała karierę w mediach. Jest redaktorką i starą panną. Druga (Ewa Gorzelak) zdecydowała się wychowywać dziecko samotnie. Symbolem jej wyzwolenia i obyczajowej wolności jest czarny, quasi-metalowy strój i kolczyk w pępku.
To jednak tylko kostiumy. Kryją się za nim dramaty kobiet wychowanych w chrześcijańskim świecie, które dziś z wiarą łączą tylko wspomnienia. Kłócą się, czy podczas komunii trzeba podać na stół domowe pierogi czy można kupne. I jak się ubrać na mszę, by nie urazić uczuć ojca. Tradycja jest już tylko ornamentem bez większego znaczenia.