W ubiegłym tygodniu przerwali przesłuchania świadka tylko dlatego, że TVP przerwała transmisję. I oto stał się cud (chwała Ci, o Słońce Peru!) – w komisji zapanowała zgoda ponad podziałami. Na czele Towarzystwa Walki o Własną Twarz w Telewizji stanął oczywiście przewodniczący Ryszard Kalisz. „To złamanie misji telewizji publicznej. Jest to rzecz, która do tej pory w wolnej Polsce nie miała miejsca” – zagrzmiał frontman lewicy, zamykając usta wszystkim, którzy twierdzili, że misja była złamana już wcześniej. Wspaniale wypadł też poseł PSL Tadeusz Sławecki, mówiąc, że „nie było w historii komisji śledczych, aby nie było transmisji albo przynajmniej obszernych skrótów z tego, co się dzieje”. Danuta Pietraszewska z PO stwierdziła krótko, że to jest „po prostu sabotaż”. Z przedmówcami zgodziła się w drodze wyjątku nawet Beata Kempa z PiS: „Komisja powinna poznać przyczyny takiej, a nie innej decyzji”. A wszystko spuentował, jak zawsze błyskotliwie, Kalisz, informując opinię publiczną, że jest ona (opinia, nie Kempa) „zdenerwowana i zdezorientowana”. Z przeprowadzonego przeze mnie naprędce sondażu telefonicznego wynika jednak niezbicie, że Kalisz jest w błędzie. Na pytanie: „Czy śledzisz pracę śledczych pod przewodnictwem Kalisza?”, 100 procent ankietowanych odpowiedziało przecząco. Pozwoliłem sobie także zadać pytania dodatkowe: „Czy śledziłbyś pracę śledczych, gdyby Kempa wyjechała do Kalisza?” (kilku zdezorientowanych na „tak”) oraz „A gdyby za śledzenie śledczych rozdawano wyroby Kaliszanki?”. Tu nareszcie przeważały odpowiedzi pozytywne. Trzeba wiedzieć, że Kaliszanka to jeden z największych polskich producentów wafli w czekoladzie. Dlaczego fabryka nie wykorzystuje w reklamach wizerunku Kalisza, nie wiem. Już widzę te spoty a la „Pedros – Gajos”. Kalisz odwrócony tyłem, słychać mlaskanie, kamera podjeżdża od tyłu. – Grzesiek? – Nie! Rysiek!