Numer poszedł do druku, ale zanim się ukazał, bliźniaki podobno przyszły na świat i zdezaktualizowały wiadomość. I jak tu się dziwić aktorkom, że regularnie wygrywają procesy z prasą. Zresztą ostatnio za cokolwiek się wezmę, to się pomylę. Przed Euro naśmiewałem się z Jana Tomaszewskiego, że nic, tylko narzeka. Zaprosiłem go nawet na ogólnopolską fetę po sukcesie Polaków. Sukcesu nie było, Tomaszewski może się śmiać ze mnie.

Dobrze, że nie wspomniałem wtedy o jego braku predyspozycji do występowania w telewizji, bo też bym się pomylił. W TVN 24 gwiazda pana Janka nareszcie rozbłysła pełnym światłem. To był prawdziwy pokaz fajerwerków. Największy ekspert wśród bramkarzy i jedyny bramkarz wśród ekspertów udowodnił, że człowiek może za młodu biegać od słupka do słupka, a potem tak rozwinąć się intelektualnie, że palce lizać. Jednego dnia mówił, że Beenhakker powinien zostać. Drugiego, że powinien odejść.

Trzeciego, że musi zostać, bo nie można go zwolnić. Czwartego, że może zostać pod warunkiem, że zwolni współpracowników. W wielkim świecie często zaprasza się do telewizji byłych sportowców w roli komentatorów.

Ostatnio turniej tenisowy French Open oceniał w Eurosporcie znakomity przed laty gracz – Mats Wilander. Euro 2008 dla tej stacji komentował słynny niegdyś Lothar Matthäus. Słuchało się ich z przyjemnością. Ale gdzie Londyn, a gdzie – Lądek-Zdrój. Nie wiem, jak się potoczy telewizyjna kariera eks-bramkarza eksperta, ale myślę, że już na jesieni stanie w jednym szeregu z Miśkiem Koterskim czy Kubą Wojewódzkim i poprowadzi „Janek »Tomek« Tomaszewski Show”. Ale może znów się mylę.

Skomentuj na blog.rp.pl