Już po obejrzeniu pierwszego odcinka „Pogromców nudy” nikt nie powinien mieć wątpliwości, że w wymyślaniu rozrywek Amerykanom nikt nie dorówna. Nawet jeśli niektóre z ich pomysłów, takich jak rzut dynią albo zabawa w dwa ognie, kojarzą się bardziej z przedszkolem. Ale bywają też dyscypliny dla dzieci niedostępne, jak np. rajd schoolbusem po torze wyścigowym, i całkiem „dorosłe” – jak zjazd z ośnieżonej góry na... stołku barowym.
Właśnie wyścigi cieszą się w Ameryce największą popularnością. A ścigać można się dosłownie na wszystkim. Weźmy kosiarkę do trawy – urządzenie, które tylko pozornie nie przypomina bolidów Formuły 1. Chyba że mowa o kosiarkach, na których startują uczestnicy mistrzostw USA w Delaware w stanie Ohio. Wbrew temu, czego można by się spodziewać, zawodnicy podchodzą do swojego startu zupełnie poważnie. Miesiącami trenują – bo tu nie prędkość jest najważniejsza, tylko doświadczenie i umiejętności. No i, oczywiście, niezawodność oraz moc maszyny.
Dlatego „kosiarkowi rajdowcy” z upodobaniem dłubią przy swoich wehikułach, przerabiając je i udoskonalając, by w finale powiozły ich po zwycięstwo i mistrzowski tytuł. Wyścigom towarzyszą ogromne emocje: zdarzają się drobne kraksy, są wygrani i przegrani. Ale przede wszystkim jest świetna zabawa.
W innym miejscu – na farmie, gdzie hoduje się ryby, w stanie Kolorado – właściciel otworzył szkołę zapasów... z aligatorami. Już przy wejściu chętnych wita napis, że organizatorzy nie biorą odpowiedzialności za ewentualne zranienia.
Kurs odbywa się w ekspresowym tempie: najpierw śmiałkowie zmagają się z młodymi aligatorami, potem rośnie skala trudności, ale i niebezpieczeństwa. O tym, że zapasy z niebezpiecznymi gadami to nie przelewki, przekonuje się jedna z uczestniczek, gdy zwierzę rani ją w twarz.